31.12.14

Jortini "Jesteś bezpieczna" - by Stella + Nowy Rok!

Wstałam z łóżka. Było mi ciepło. Odwróciłam się i w drzwiach zobaczyłam mężczyznę. Od razu odskoczyłam.
- Spokojnie. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. - okrążył łóżko i podszedł. Odsunęłam się ja najdalej mogłam - Naprawdę nie musisz się bać - dodał i wyciągnął do mnie rękę - Chodź. Dam ci jakieś ciuchy i pójdziesz się umyć, a potem coś zjemy, dobrze? - złapał moją rękę i lekko mnie pociągnął w swoją stronę. Zaprowadził mnie pod jakieś drzwi. Wszedł do środka. Był to jakiś inny pokój. Otworzył szafę i wyją z niej jakieś rzeczy. Wrócił i podał mi je - To ubrania mojej siostry. Powinny pasować. Tam jest łazienka - wskazał drzwi obok. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Słyszałam jak odchodzi od drzwi.
 Jest miły, ale i tak boję się mu zaufać. To mężczyzna. Dotychczas spotkałam w życiu siedmiu i nie chcę ich nigdy więcej widzieć. Zastanawia mnie skąd się tu wzięłam. Co to był za strzał zaraz przed tym jak zasnęłam? Kim on jest? Boję się.

~*~

 Puki ta dziewczyna się myje, postanowiłem przygotować dla niej jakieś śniadanie. Stanęło na gofrach z truskawkami.
 Zachowuje się jakby się bała. Nie wiem, co oni jej tam robili i ile czasu ją więzili, ale to musiało być straszne, żeby teraz nie była w stanie nikomu zaufać. Będę musiał się postarać, bo przydałoby się zawieść ją na komisariat. Szef musi o tym wiedzieć. Może tam nam coś powie.
 Śniadanie gotowe. Nie czekałem długo, aż wyjdzie z łazienki.

~*~

 Popatrzyłam w lusterko nad umywalką. Jestem strasznie brudna, a pod okiem mam ranę z zaschniętą już krwią. Zdjęłam zniszczone, stare i brudne ubrania i weszłam pod prysznic. Strumienie ciepłej wody zaczęły spływać po moim ciele. To najprzyjemniejsze uczucie jakie mnie w życiu spotkało. U niego jak już mogłam się umyć to w zimnej wodzie. Wymoczyłam i umyłam się już wystarczająco. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam ciuchy, które mi dał. Różową bluzkę z białymi kropkami i krótkim rękawkiem. Zapinana była na guziki aż do samej szyi i miała kołnierzyk. Do tego niebieski spodnie i buty. Jak wyszłam siedział przy stole i robił coś z jakimś małym szarym ustrojstwem.  Jak mnie zobaczył wstał.
- Chodź, usiądź. - zrobiłam jak kazał. Popatrzyłam na talerz stojący przede mną. Jedzenie. Jak pachnie - Jedź, śmiało - od razu chwyciłam widelec i zaczęłam jeść. To nie chleb i woda - Jak się nazywasz? - nie odpowiedziałam. To, że dał mi jedzenie i ubranie, nie oznacza, ze zacznę mu ufać - Długo tam byłaś? - zadał kolejne pytanie. Nadal milczę i jem - Będziemy musieli gdzieś pojechać, zgadzasz się? - czy on mnie właśnie zapytał o zdanie? To nowość, przyznaję się bez bicia.
- Pytasz... Mnie o zdanie? - powtórzyłam to samo pytanie na głos.
- Proszę, jedna mówisz. Nie mogę nic zrobić wbrew twojej woli. Więc zgadzasz się ze mną gdzieś pojechać? - pokiwałam lekko, twierdząco głową. Skończyłam posiłek.
 Usiadłam w kolejnym dziwnym i dużym ustrojstwie, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Na dodatek samo się rusza. Po paru minutach to coś się zatrzymało. Mężczyzna wyszedł i otworzył mi drzwi. Byliśmy przed wielkim budynkiem, które w oknach miało kraty. Od razu się cofnęłam. Wolę piwnicę bez okien niż możliwość patrzenia na świat przez kraty.
- Nie bój się chodź - powiedział i pociągnął mnie za rękę. Nawet nie miałam co próbować uciec, był ode mnie dużo silniejszy. Wszedł do środka zaraz za mną. Było tam dużo mężczyzn, ubranych w czarne jednakowe stroje, a na koszulach mieli poprzypinane różne znaczki. Zaprowadził mnie do pomieszczenia z lustrem na całą ścianę, a na środku stał stół i dwa krzesła - Usiądź tu, zaraz wracam. Nie bój się, nie masz czego - powiedział i wyszedł.

~*~

- Szefie mam sprawę.
- Nie teraz Blanco, musimy się dowiedzieć, który był liderem tej całej bandy.
- To naprawdę ważne.
- Dobra, o co chodzi. Znalazłem tam dziewczynę. Jest jak z innego świata, nie ma pojęcia co się dzieje. Nic nie chce mówić. Była zamknięta w piwnicy.
- Gdzie jest? - odsunąłem się pokazując mu drzwi na mną. Ruszył w ich stronę.
- Tylko ostrożnie szefie, jest przestraszona.
- Rozumiem.

~*~

 Do tego pomieszczenia wszedł jakiś inny mężczyzna ubrany tak jak reszta. Usiadł naprzeciwko, a ten który mnie tu przyprowadził stanął obok niego. Głowę miałam spuszczoną w dół, a włosy zasłaniały mi twarz.
- Nazywam się Pablo Ramos, jestem funkcjonariuszem policji. A ty jak się nazywasz? - milczę - Chcemy ci pomóc, nie utrudniaj nam tego. Co ci zrobili? - nadal milczę.
- Sześciu gnojków i jedna piękna kobieta, co mogli jej zrobić? - wtrącił się.
- Blanco chociaż raz wyczuj moment i ucisz się. Jak długo tam byłaś? - ... - Może inaczej. Chodźcie - powiedział i wstał. Blanco czy jak mu tam chwycił mnie za rękę i delikatnie podniósł. Weszliśmy do pomieszczenia obok. Tym razem zamiast lustra była tam wielka szyba. Zaczęli tam wchodzić, cała szóstka po kolei. A na końcu weszła Francesca.
- Francesca! - chciałam podbiec do niej, ale mnie zatrzymał - Puść mnie! Zabierzcie ją od nich! Słyszysz! Zabierz ją stamtąd jak najdalej od niech! - ktoś ją stamtąd zabrał, a po chwili weszła do tego samego pomieszczenia, w którym znajdowałam się ja. Od razu wyrwałam się z objęć Blanco i podbiegłam do mojej kochanej Franceski, przytulając się do niej i płacząc.
                                                                                      

Ok, wiem, ze miało być pod pierwszą częścią 6 komentarzy, a są tylko 2, ale postanowiłam dodać razem z Nowym Rokiem.
Więc...
Życzę wszystkim by nadchodzący już dużymi krokami rok był dużo, dużo, DUŻO lepszy niż ten. Spełnienia marzeń oraz postanowień noworocznych. Ja żadnych nie mam, może poza ogarnięciem blogów, bo mam trochę bałagan i nie wiem co gdzie i jak. Mam nadzieję, że tyle wam wystarczy. Mimo, że krótkie i nijakie, to prosto z serca ;D
Do następnego w kolejnym roku :)

27.12.14

Jortini "Ocalona" - by Stella

UWAGA! Pojawią się wulgaryzmy!

 Miesięczne dziecko nie przestawało wrzeszczeć. Młoda kobieta miała już dość tego krzyku. Głowa ją od tego bolała. Nareszcie dotarła pod ten dom. Zadzwoniła dzwonkiem, a po chwili otworzył jej drzwi. Z papierosem w buzi i jak zawsze pijany. Bez zastanowienia oddała mu malutka dziewczynkę. 
- Co to jest? - zapytał szorstkim głosem. Oddał ją kobiecie, która pojawiła się obok niego.
- Twoja córka. Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony - powiedziała i odeszła.
- Co ja mam z nią zrobić?!
- Co chcesz. To twoje dziecko.
Nigdy więcej jej nie zobaczył. Dziecku dał na imię Martina, ale za często tego słowa nie używał.

 Jak zawsze zimno i wilgotno. Siedzę skulona w kącie, ale to nic nie daje. Na rękach i nogach mam gęsią skórkę i cała się trzęsę.Czasem zastanawiam się czemu to akurat ja na niego trafiłam. Co takiego zrobiłam np: w poprzednim życiu. Ciągle głodna, spragniona, zmarznięta, brudna, obolała i zmęczona. Raz na jakiś czas Francesca (nie chodzi o Lodo, to tylko jakaś przypadkowa kobieta) przynosi mi trochę chleba i wody oraz świeże ubrania. Niestety rzadko. Może to zrobić tylko wtedy, kiedy jego ni ma w domu, a przeważnie siedzi na górze i pije ze swoimi obleśnymi kolegami. 
 Nadgarstki mnie już strasznie bolą od łańcuchów, którymi jestem tu przywiązana. Gdyby nie wystarczyło to, że drzwi są na hasło i a to jest piwnica i żadnych okien nie ma.
 Słyszę czyjeś kroki i serce zaczyna mi coraz szybciej bić. Ten ktoś jest coraz bliżej, a ja w duchu mam nadzieję, że to Francesca. Po policzku spływają mi łzy. Słucham pięciu piknięć wpisywanego hasła i drzwi się otwierają. NIE! To jeden z nich. Złapał mnie mocno za rękę i otworzył kłódkę spinającą łańcuchy. Mimo sprzeciwów wywlókł mnie z piwnicy i rzucił na czarną kanapę, stojącą w śmierdzącym alkoholem i zamglonym od dymu papierosowego salonie.
- Wiesz co teraz suko - powiedział szorstkim głosem jak zawsze.

~*~

 Nie miałem nawet czasu się przebrać w ubrania robocze. Musiałem szybko wyjechać z domu. Pilna sprawa, znaleźli miejsce pobytu szaleńca, którego szukamy już od dłuższego czasu. Zdążyłem jedynie zabrać odznakę, broń i niezbędną latarkę. Szybko pojawiłem się na miejscu, w odpowiedniej odległości od domu. 
- No nareszcie Blanco, nie masz żony, ani dziewczyny, dlaczego zawsze jesteś ostatni?
- Przepraszam szefie.
- Chłopaki wejdą pierwsi i z zaskoczenia i wyłapią. Ty z tym uzbrojeniem lepiej się tam nie pchaj pierwszy. Jak ich już zakują w kajdanki i wyniosą ze środka pójdziesz ze mną i sprawdzimy czy ktoś się tam nie ukrył lub oni czegoś nie schowali.
- Jasne. - odparłem. Dziesięciu chłopaków z odpowiednim uzbrojeniem ruszyli przed siebie. Po chwili słychać było strzały, ale ostatecznie to nasi wygrali i wyprowadzili sześciu mężczyzn i kobietę z budynku. Krzyczała, mamrotała pod nosem, ale nie rozumiałem co. Jeden z nich pokazał nam ręką, że możemy już wejść i sprawdzić teren. Szef wszedł na górę, a ja zostałem na parterze. Była to duża posiadłość, ale przeszukałem każdy kąt i nie znalazłem nic podejrzanego. 
- Masz coś - usłyszałem. Miałem już powiedzieć, ze nie, ale dziwnie ugięły się pode mną deski, którymi była wyłożona podłoga w garażu. Tak jakby nic pod nimi nie było. Kucnąłem i podniosłem jedną z nich. Poświeciłem sobie latarką i ujrzałem schody w dół. Usunąłem resztę niepotrzebnych desek i zszedłem na dół. Zaraz za mną szef.
- Nieźle Blanco, ale nic tu nie ma. - powiedział i wszedł na górę - Idziesz?
- Nie jeszcze tu pogrzebię - powiedziałem i dokładniej rozglądnąłem się po pomieszczeniu. W rogu ujrzałem mały monitor. Był na nim obraz tak jakby z kamery. W kącie jakiegoś ciemnego pomieszczenia była skulona jakaś dziewczyna. Tu gdzieś musi coś jeszcze być... TA SZAFKA! Ona mi jakoś podejrzanie za bardzo wystaje. Otworzyłem ją, a w środku nie było nic. Nie poddałem się jednak i odsunąłem ją od ściany. 

~*~

 To było okropne. Jak można być takim bezdusznym człowiekiem? Dopiero co mnie puścili, a chyba znowu ktoś tu idzie. Jestem wykończona. Ledwo mam siłę zerkać na drzwi. Słyszę szuranie, tak jakby ktoś znowu odsuwał tą cholerną szafkę. Po chwili głośniejsze szuranie. Jeszcze chwilkę później strzał z pistoletu. W tym momencie byłam ta przerażona, że po chwili odpłynęłam.

~*~

 Za tą szafką był sejf. On też dziwnie się kołysał. Użyłem całej siły i jego też udało mi się odsunąć. Za tym też było pomieszczenie. Kto jak kto, ale ja mm nosa do takich rzeczy. Szef już pewnie pojechał, a szkoda zdziwiłby się. Wszedłem do środka i oświetliłem nieco pomieszczenie latarką. Cholernie tu zimno. Wilgoci też nie brakuje, tu jest ze dwa centymetry wody. Naprzeciwko mnie były żelazne, potężne drzwi. Spróbowałem je otworzyć, ale ani drgnął. Są na hasło. Strzeliłem w zamek i same się uchyliły. Jest ta skulona dziewczyna, podszedłem do niej chyba śpi. Przyłożyłem dwa palce do jej szyi. Jest puls, więc żyje. Rozglądnąłem się i znalazłem włącznik do światła. Była ubrana w lekką niebieską spódniczkę i białą koszulkę na ramiączka. Nie miała butów i siedziała na betonowej ziemi zalanej lodowatą wodą. Sama zresztą była lodowata. Zdjąłem bluzę i zostając w samym podkoszulku okryłem ją. Wziąłem ją na ręce. Była taka chuda i drobna, że bałem się, że coś sobie połamie przy najmniejszym uderzeniu. Takie głupie wrażenie. Zupełnie jakbym trzymał noworodka. Dokładnie to samo. Posadziłem ją na miejscu pasażera w moim samochodzie i zapiąłem pasy. 

~*~

 Obudziłam się, czyli żyje. Ale co to było za strzelanie? Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Leże w łóżku, pachnąca pościel, jasne, ładne pomieszczenie. Co się stało ostatniej nocy?



Ok! Dzisiaj 27 więc oto Jortini ;D
Mam nadzieje, że się podobało.
6  komentarzy = kolejna część 

19.12.14

Świąteczny MIX od Stelli cz. 2

 Jak ja kocham święta! Diego nie pracuje i jest cały mój. Właśnie sobie siedzimy na kanapie przed kominkiem i rozmawiamy.
- Dlaczego nie? - pytam po raz setny.
- Ponieważ to niespodzianka, nie byłaby nią gdybym ci powiedział.
- Chociaż podpowiedź, taka malutka.
- Spodoba ci się. Wystarczy? - jak on się lubi drażnić.
- Dobra, nie mów, też mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zdziwił się. Przeważnie to on dawał mi prezenty. Tyle że to nie prezent, tylko informacja.
- Ha! teraz chcesz wiedzieć, a sam mi nie powiesz. Tak się nie będziemy bawić.
- Dobra. Nie będę natrętny i poczekam.
- Więc teraz uważasz, że jestem natrętna? - oburzyłam się.
- Wcale tak nie powiedziałem - tłumaczył się.
- Powiedziałeś.
- Nie, nie pow... - nie dokończył ponieważ poduszka uderzyła go w twarz - O nie - powiedział i również chwyci poduszkę. Piórka zaczęły wszędzie latać. Nieoczekiwanie zatrzymał się - Czekaj!
- Co? - zapytałam wychylając lekko głowę zza obronnej poduszki. Pokazał palcem na sufit. Wisiała tam jemioła. Zbliżył się i lekko musnął moje usta, co później zmieniło się w namiętny pełen uczuć pocałunek.
 Kocham święta! Mówiłam to już i będę mówiła. To dla mnie najlepszy czas w roku. W końcu to na zakupach świątecznych poznałam pana Dominguez.

~*~

Młoda, piękna, ruda dziewczyna chodziła po wszystkich sklepach w centrum handlowym, szukając idealnego prezentu gwiazdkowego dla rodziców. Nic nie było dość wyjątkowe, a sklepów nie zostało już dużo. Jej rodzice kochają literaturę. Księgarnia wydawałaby się miejsce idealnym na znalezienie odpowiedniego prezentu, ale wszystkie książki jakie są w ich stylu już posiadają. Tak! Nareszcie znalazła tą książkę, której szukała już ponad pół godziny. Wzięła ją z półki, a po drugiej stronie ujrzała przystojnego szatyna. On też ją widział, uśmiechnęli się oboje lekko do siebie, ale po chwili równocześnie spuścili głowy w dół oglądając książki, które trzymali w rękach. Spojrzeli jeszcze przelotnie na siebie i odeszli stamtąd. To jeszcze nie koniec. Oboje postanowili podejść do kasy. Diego jak dżentelmen przepuścił ją pierwszą.

- Los chyba nie chce żebyśmy się nie poznali - powiedział chłopak pomagając podnieść dziewczynie zapakowany już prezent.
- Chyba tak - uśmiechnęła się.
- Diego - podał jej dłoń.
- Cande - z uśmiechem ją uścisnęła.
                                                                                  

 Facundo znowu nic mi nie chce powiedzieć.Kazał mi wsiąść do samochodu i o nic nie pytać. Znam go i wiem, ze nie wyciągnę z niego nic, więc zrobiłam tak jak mi powiedział. Wiem jedynie, że przed nami długa droga. Założyłam więc słuchawki na uszy i puściłam "Ahí Estaré". Do głowy od razu rzucają się wspomnienia.

~*~

 Po skończonej piosence blondynka i brunet stoją blisko siebie patrząc sobie w oczy. Nigdy nawet przez myśl im nie przeszło, że coś do siebie poczują. Nagle jedna piosenka może zmienić wszystko. Chłopak zbliża się do dziewczyny i nastaje ten moment gdy nie liczy się nikt inny, gdy reszta świata idzie w zapomnienie. To tego dnia przekonali się, że są sobie pisani. 


~*~


 Ten moment w moim życiu był jednym z najlepszych. Krótki, ponieważ działo się to w ciągu kilku sekund, ale nigdy go nie zapomnę. Za każdym razem kiedy się teraz całujemy czuję się jak wtedy. Kochamy się nad życie, ale wszystko zaczęło się za szybko. 

~*~

 Już miesiąc po tym jak stali się parą, postanowili razem zamieszkać. Facundo wynajął mały przytulny domek w spokojnej i bezpiecznej dzielnicy. Na początku było świetnie, codziennie budzili się koło siebie i cieszyli się z życia (BEZ SKOJARZEŃ PROSZĘ ;D). Wkrótce jednak wszystko zaczęło się sypać. Coraz częściej się kłócili o nic. Ostatecznie rozstali się. Facundo następnego dnia chciał wszystko naprawić, czuł pustkę kiedy nie było jej przy nim. Gdy wszedł do sypialni po nocy spędzonej u znajomego, zamiast śpiącej blondynki zobaczył małą karteczkę. Były to pożegnania od dziewczyny. Nie mogąc uwierzyć w słowa, które znajdowały się na kartce otworzył szafę, pustą szafę... Odeszła i nie zostawiła po sobie nic poza dziurą w jego sercu. Natychmiast zadzwonił do Alby. "To jej najlepsza przyjaciółka, może wie gdzie jest" - pomyślał. Telefon nie przyniósł oczekiwanych skutków. Jego następnym krokiem były odwiedziny jej matki. Kobieta otworzyła drzwi, a na twarzy, na której wcześniej widniał szeroki uśmiech pojawił się grymas.
- Dzień dobry. Jest Mechi? - zapytał.
- Nie nie ma, a co pokłóciliście się? - udawała. Wiedziała, ze córka nie chce teraz z nim rozmawiać, ale aktorstwo nie jest jej mocną stroną. Od razu się domyślił, że ona kłamie.
- Tak, idę jej dalej szukać - odparł i jak tylko zamknęły się drzwi pobiegł do ogrodu pani Lambre. Wspiął się na wysokie drzewo obok balkonu. Wskoczył na posadzkę. Na jego szczęście drzwi były uchylone. Po cichu wszedł do pokoju, na łóżku zobaczył ukochaną. Siedziała skulona i płakała zakrywając twarz dłońmi. Podszedł do łóżka i siadając na skraju objął ją mocno.
- Przeprasza. - wyszeptał jej do ucha - Obiecuję, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Dziewczyna objęła go równie mocno, co znaczyło, ze mu wybacza.
 Jak obiecał tak było. Do tej pory się nie kłócili, o nic, nigdy.

~*~

 Na tych wspomnieniach minęła mi większa część drogi. Facundo powiedział, że już niedaleko, zostało mi tylko czekać na wyjaśnienie się tej sytuacji.
                                                                                       

 Damien sobie wymyślił jakąś wycieczkę. Akurat w wigilię, ale nie udało mi się go przekonać, do zostania w domu. Nawet nie wiem gdzie lecimy. Siedzę obok niego w samolocie i próbuję wydusić jakąś informację, ale na marne. Trzyma język za zębami. Poddaję się. Opieram głowę o jego ramię i słuchając muzyki odpływam.

~*~

- Wiesz co jesteś okropny, Violetta jest szczęśliwa z Ruggero, a ty jej wszystko psujesz! Jesteś okropny!
- Powtarzasz się - uśmiechnął się.
- Ja wcale nie żartuję.
- Dobra już nie gorączkuj się tak. 
- I przestań zarywać do Vilu, bo...
- Bo co... Zazdrosna - przerwał jej. Zaśmiała się.
- Ja o ciebie. W życiu.
- Mhm... Właśnie widzę - przysunął się. Podoba mi się, ale nie na tyle, żeby była  zazdrosna. Denerwuje ją, że niszczy związek jej przyjaciółki.
- Nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać - powiedziała i odwróciła się do niego tyłem z zamiarem odejścia, ale odwrócił ją z powrotem przodem do siebie i teraz już nie miała się jak wywinąć. Spojrzał prosto w jej oczy, aż się cała rozpłynęła. Owinął rękę wokół jej tali i przysunął do siebie jeszcze bliżej. Sądziła, że to już nie możliwe, a jednak udało mu się. Dzieliły ich tylko warstwy ubrań. "Pocałujesz mnie czy nie!?" Wrzasnęła na niego, na szczęście tylko w myślach. Jak na zawołanie pocałował ją, "Czy on to usłyszał. Ma jakąś nadludzką moc, czy co?" - myślała nadal. Mimo wszystko to było naprawdę przyjemne. 

~*~

 Obudził mnie wstrząs. Od razu chwyciłam rękę Damiena. 
- Spokojnie nic się nie dzieje - powiedział.
- Ile spałam? - zapytałam.
- Jakieś pół godziny. Za niedługo lądujemy.
- Gdzie? - może się zapomni i mi powie.
- Nie jestem idiotą - kurcze - Niespodzianka, to niespodzianka - oznajmił i zapiął pasy. Zrobiłam to samo.

~*~

 Alba, Martina, Candelaria, Mercedes i Lodovica nie mając o niczym pojęcia szły z zasłoniętymi oczami. Obok nich szli Jorge, Ruggero, Diego, Facundo i Damien. Dziewczyny nie miały pojęcia co szykują ich mężowie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała każda z nich idąc tam gdzie je prowadzono.
- Cicho bądź bo zepsujesz niespodziankę.
- No dobra już nic nie mówię - wszystkie słowa zostały wypowiedział równocześnie przez każdą z nich. Dotarli na miejsce. Chłopaki przywitali się ze sobą wzrokowo i dali sobie znać, że w tej chwili odsłaniają im oczy. Nastała głucha cisza. Żadna z nich nie mogła uwierzyć w to co widzi. Milczenie nie potrwało długo. Dziewczyny odzyskały zdolność mówienia i zaczęły dosłownie piszczeć. Podbiegły i poprzytulały się nawzajem.
- Nie dziękujcie - dodał Diego. Wszyscy się zaśmiali, a dziewczyny zaraz do nich podbiegły i się mocno przytuliły.
 Całą Wigilię, Boże Narodzenie i Sylwester i Nowy rok. Niespodzianką Camili była ciąża. Diego nie mógł się tym nacieszyć. To jedne z najlepszych świąt jakie przeżyli. No i mogli się znów wszyscy razem spotkać. Jak za dawnych lat.
                                                                              

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
A kto? JORGE!!!!!

Jak myślicie, kto miał najlepszą historię? Wszystkim życzę wesołych świąt, spełnienia marzeń, dobrych ocen i wszystkiego czego zapragniecie.
To by było na tyle, nie wiem co jeszcze mogę dodać.
A no tak. Chciałam zorganizować konkurs,a le coś nie było chętnych.
Ogłaszam, ze jest on aktywny od teraz do... kiedyś.
Nie wiem do kiedy, jak będę miała odpowiednią ilość prac, żebym miała w czym wybierać. Co do nagród nie zmieniają się, ale jak dla mnie liczy się  "przyjacielska rywalizacja" oraz dobra zabawa przy tym.
Ok, ciekawa jestem ile będę czekać. Pa ;D
Zasady są TU.

15.12.14

LBA!!!

 Hej! Blog został nominowany do LBA. Niestety nie mogę ostatnio skontaktować się z Ańćć. Sama więc odpowiem na pytania i wykonam te inne czynności, jeśli odzyskam z nią kontakt to post będzie edytowany lub pojawi się drugi post. Na razie przechodzę do konkretów.
 A więc... Nominowała mnie Fedemila Forever
Bardzo dziękuję!
 Więc odpowiedzi na pytania:
1. Ulubiony bohater i bohaterka z serialu?
Moją ulubioną bohaterką jest Francesca. Jeśli chodzi o bohatera to nie mogę się zdecydować między Federico, Leónem, Maxim, a Diego ;D Kocham całą czwórkę.
2. Co sądzisz o trzecim sezonie Violetty? 
Bardzo mi się podoba, ale są też minusy. Denerwują mnie blond włosy Violetty, podobnie z fryzurą Maxiego. Alexa jeszcze jako tako trawię, ale Gery... Sami wiecie. Jestem zła również za to, że León, Diego i Gregorio odeszli ze Studia. Ciekawi mnie co kombinuje Milton (o ile coś kombinuje).
3. Gdybyś mogła zmienić coś w naszym fioletowym serialu to co by to było?
Może trochę charakter Leóna. Jest zbyt zazdrosny. Zrobił Vilu awanturę o Alexa, a sam nie widzi co się dzieje z Gery. Jak już wcześniej wspomniałam nie lubię fryzury Violetty, zdecydowanie zostałabym przy tej z 2 sezonu.
4. Gdybyś mogła zamienić się miejscem z jedną postacią serialu to kim byś była?
Francesca! Zdecydowanie. Nawet jeśli tylko na planie to chodziłabym z Diego ;D
5. Czy jedziesz na koncert Violetta live w Łodzi? 
Niestety nie chociaż bardzo bym chciała.
6. Którą parę z serialu lubisz najbardziej?(wyjaśnij swój wybór)
Znowu w rozłamce. Leonetta i Diecesca. Obie pary wyglądają razem tak słodko(jeśli mogę użyć tego wyrażenia).
7. Czy czytasz mój blog? 
Wcześniej się na niego nie natknęłam, ale zerknęłam teraz i muszę powiedzieć, że historia mnie wciągnęła. Zdecydowanie dodam do listy ulubionych blogów.
8. Co zmotywowało Cię do napisania własnego bloga? 
Pierwsze blogi jakie zaczęłam czytać nie były o słynnym argentyńskim serialu. "Kickin it" to moja pierwsza "pasja". Na początku pisałam sobie sama dla siebie na komputerze w notatniku, ale gdy odważyłam się założyć bloga moja wena twórcza i wszystkie pomysły wyczerpały się. Violetta nie interesowała mnie aż tak bardzo póki nie zaczęłam szukać blogów o niej. W ten sposób postanowiłam spróbować szczęścia z tymi bohaterami.
9. Czy masz swoje ulubione blogi? Jeżeli tak to napisz adresy.
- Teraz też mojej nominatorki(wiem, że nie ma takiego słowa). 
http://leonetta-fanfiction.blogspot.com/ (niestety już zakończony)
- http://kickinit-kimjack-mojawersja.blogspot.com/ (jeszcze z wcześniejszej "pasji")
10. Ile masz lat? 
14. Rocznikowo też.
11. Co sądzisz o hejterach serialu?
Szanuję to, że ludzi mają swoje upodobania i może im się nie podobać ten serial, ale jeśli mają jakieś obraźliwe uwagi niech zachowają je dla siebie, albo podzielą się nimi prywatnie z kimś innym nie przepadającym za czymś. 

 A teraz wybaczcie nie potrafię wymyślać pytań:
1. Czy znasz język hiszpański?
2. Co sądzisz o którymkolwiek z moich blogów, jeśli kiedykolwiek coś czytałaś?
3. Jaką parę najbardziej lubisz (niekoniecznie przedstawioną w serialu)?
4. Kto według ciebie najlepiej śpiewa z dziewczyn, a kto z chłopaków?
5. Ile blogów masz? Podaj adres ;D
6. Którą piosenkę z serialu lubisz najbardziej?
7. Jakiego bohatera z serialu najmniej lubicie?
8. Czy wzięłabyś udział w konkursie na one shoty?
9. Twoja ulubiona książka lub film.
10. Od kiedy piszesz bloga?
11. Kogo z obsady chciałabyś poznać? Nie musi to być jedna osoba.

Nominuję:

 Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominację i wracam do pisania kolejnej części Świątecznego MIXu ;D
 A... Jeszcze wracając do pytania 8. Jeśli ktoś byłby chętny to napisać na facebook'u, lub zostawić komentarz pod postem o nazwie "Info", jeśli dobrze pamiętam. Nie zwracać uwagi na "przeterminowanie" postu ;D

6.12.14

Świączetny MIX od Stelli cz. 1

Do wigilii zostało, jeszcze parę godzin. Tego roku wyrobiłam się ze wszystkim nieco wcześniej więc mogłam sobie spokojnie posiedzieć. Leóna nie ma. Pojechał coś załatwić. Wzięłam więc z półki obszerny album ze zdjęciami i zaczęłam je przeglądać. Setki fotografii przedstawiających mnie i mojego ukochanego. Od razu w głowie pojawiły się wspomnienia...

~*~

 Przez park szła urocza szatynka i grzebała w torebce. W tym samym czasie na deskorolce przejeżdżał przystojny brunet. Obrócił się do tyłu i wjechał prosto w dziewczynę. Upadli z hukiem na twardy wyłożony kostką chodnik. 
- Przepraszam nic ci nie jest? - zapytał poddenerwowany i od razu po tym jak sam wstał podał rękę nieznajomej w celu pomocy przy wstaniu. Dziewczyna chwyciła ją i podniosła się na równe nogi.
- Nic się nie stało - odparła.
- Na pewno? - upewniał się.
- Tak, na pewno.
- Jorge - podał jej rękę.
- Alba - odpowiedziała i chwyciła jego dłoń. Znowu.

~*~

- Aaaaaa... Przestań! Nie! Jorge! - wrzeszczała na cały dom Alba. Próbując się obronić przed Jorge, który bez litości ją łaskotał. Doprowadziło to w końcu do tego, że spadła ona z łóżka. Oboje śmiali się na cały dom.
- Jesteś nieznośny - krzyknęła i rzuciła w niego poduszką. Po chwili oddał sobie tym samym. Tak zaczęła się olejna wojna, a pokój był cały w białych piórkach.

~*~

 Jorge postanowił sprawić prezent swojej ukochanej i zabrał ją na letnią wycieczkę w góry. Co jak co, ale Alba kochała to miejsce. Wspinaczki, kolejki... To jej świat. Wyszli już na sam szczyt Aconcagua. Ok. 6962 metry nad poziomem morza. Alba uradowana i spełniona podziwiała widoki, a Jorge ledwo żywy wczołgał się na sam szczyt. Tylko trzy razy był w górach, więc nie ma się co dziwić. Resztkami sił jeszcze zdołał powiedzieć klękając na jednym kolanie przed hiszpanką.
- Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną? - otworzył czerwone pudełeczko, w którym był piękny pierścionek zaręczynowy. 
- TAAAK!!! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła i "rzuciła" się na faceta jej życia.

~*~

 Przekręciłam jeszcze jedną stronę i zobaczyłam zdjęcia ze ślubu, który był całkiem niedawno. Ja w pięknej białej sukni, a po mojej prawej stronie Candelaria, Martina, Lodovica i Mercedes. Po lewej zaś uroczy brunet w czarnym smokingu. Po jego lewej stali Diego, Ruggero, Damien i Facundo. Kolejne zdjęcie było zrobione zaraz po słowie "TAK", kiedy pan młody mógł pocałować pannę młodą. Oglądanie zdjęć i wracanie do przeszłości przerwał mi czyiś dotyk. Odwróciłam się i zobaczyłam męża.
- Hej, co robisz? - zapytał.
- Oglądałam zdjęcia. Gdzie byłeś?
- To będzie niespodzianka.
- Powiedz - uparłam się.
- Zobaczysz wieczorem - powiedział pocałował mnie - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
                                                                  

 Dzisiaj wigilia. Rugg powiedział, że na dla mnie jakąś niespodziankę, ale dowiem się dopiero wieczorem. Gdy tylko pomyślę ile on mi już tych niespodzianek zrobił...

~*~

 Martina z opaską na oczach nie wiedziała gdzie idzie, ale czuła się bezpiecznie ponieważ obok niej był Rugg. Nagle stanęli w miejscu. Powoli odwiązał opaskę i zobaczyła, pięć rzeczy: łąkę, pełnię księżyca, koc, romantyczny piknik i najwspanialszego chłopaka na świecie.

~*~

 Spacerowała sobie po parku i akurat słuchała "Rescata mi corazón" - Ruggero Pasquarelli. Przestraszyła się kiedy ktoś złapał ją w pasie. Szybko jednak zobaczyła, że to tylko jej chłopak. 
- Hej - uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
- Mam dla ciebie prezent - powiedział i wyjął zza pleców srebrny wisiorek z literką "R".
- Ruggero.
- Żeby każdy wiedział, że jesteś moja, a ja twój - tym razem wyją z kieszeni klucze wszelkiego rodzaju i pokazał jej breloczek z literką "M". Przysunął go bliżej naszyjnika. Przyciągnęły się jak dwa magnesy.

~*~

 Jednak największą niespodziankę zrobił, kiedy mi się oświadczył.

~*~

Nowy rok 2012/2013. Włoch równo z wybiciem północy pocałował Argentynkę w usta, a zaraz po tym ukląkł na jedno kolano i zadał to samo pytanie co każdy zakochany facet kiedyś zadaje, tyle że trochę inaczej.
- Jesteś ze mną już ponad pięć lat i z każdą następną chwilą coraz bardziej rozumiem, że chcę być z tobą. Wiem, ze możesz być zaskoczona, ale jestem pewien, że to co do ciebie czuję nie jest chwilowe. To uczucie twarde jak diament i chciałbym, żeby ten diament - wyjął pierścionek i ukląkł - był tego symbolem. Wyjdziesz za mnie? - nigdy nie wiedziała co powiedzieć w takich momentach, więc przytuliła się do niego mocno złączając ich usta w pocałunku.

~*~

- Co robi moja kochana? - pojawił się mój romantyk.
- Nic, gdzie byłeś?
- Chodź - powiedział chwycił mnie za rękę i zaprowadził do... samochodu?
- Gdzie jedziemy? - zapytałam zapinając pa.
- Niespodzianka - powiedział pocałował mnie w policzek i ruszył.

Koniec!
Pierwszej części!
Będzie ich 2, albo trzy, jeszcze nie wiem. Jest to świąteczne opowiadanie, co chyba każdy zauważył. Druga część pojawi się przed wigilią ok. 20 grudnia, a jeśli będzie jeszcze trzecia część to już po niej.
Mam nadzieję, że to wam się spodoba i będziecie chcieli dalej.
Dzisiaj mikołajki!!! ŁIIII!!! PREZENTY!!!
Nie wiem jak wy, ale ja kocham to zdjęcie ;D

24.11.14

Pytanie

Może chcielibyście mały konkurs na One Shoty? Oczywiście nagrody nie będą jakieś specjalne, ale może ktoś ma jakieś race, które chciałby pokazać, ale nie ma bloga czy czegoś takiego. Przykładowe wynagrodzenia:
1 miejsce; pięć reklam bloga (jeśli takiego posiada autor), publikacja zwycięskiej pracy, jeśli autor wyrazi na to zgodę i 5 dedyków.
2 miejsce; 3 reklamy, publikacja pracy (ze zgodą) i 5 dedyków.
3 miejsce; 1 reklama, publikacja i 5 dedyków.
Dla reszty prac, które mogłyby mi się spodobać, ale zabraknie dla nich miejsc, mogłoby być po 1 lub 2 dedykach.
To oczywiście było przykładowe. Jeśli podoba wam się pomysł to napiszcie, ze chcielibyście wziąć udział i ewentualne pomysły na nagrody, ale bez przesady ;D
Dodam też ankietę.

16.11.14

Tomasetta vs Leonetta - by Stella

- Chłopaki przestańcie! - krzyknęłam. León Verdas i Tomas Heredia ciągle się kłócą, ale tym razem zaraz się pozabijają, na razie są tylko dość ostre słowa. Nagle Heredia uderzył Verdasa w twarz. Chcąc ich rozdzielić poleciałam na ścianę i uderzyłam o nią głową.
- Violetta! - krzyknęli równocześnie i podbiegli do mnie.
 - Nic ci nie jest? - zapytał jeden z nich.
- Tak, ale... Kim jesteście?
- Zadzwonię  na pogotowie - odezwał się drugi i odszedł.
- Jestem León, twój chłopak.
- Nie pamiętam cię - odparłam i złapałam się za bolącą głowę.
- Są już w drodze. Pamiętasz mnie jestem Tomas, twój chłopak - zaczęło mi się wszystko mieszać. To ile ja mam tych chłopaków?
- O poważnie?! Człowieku odpuść wreszcie, chyba nie myślisz, że namieszasz jej aż tak w głowie! - krzykną León i wziął mnie na ręce.
- Hola, hola. Puść ją! Jak długo jeszcze zamierzasz mieszać w naszym życiu?! - zatrzymał go Tomas. Już naprawdę się pogubiłam. To z którym ja w końcu chodzę? A może z żadnym.
- Co ci odpierdala człowieku?! Violetta nigdy nie była i nie będzie twoją dziewczyną! Zawsze chcesz nam wszystko zepsuć, prędzej czy później sobie wszystko przypomni i co wtedy zrobisz?! - Zdenerwował się brunet.
- Violetta ty zdecyduj. Ale najpierw przypomnij sobie wszystkie chwile jakie spędziliśmy we dwoje. Kiedy pocałowałem cię pierwszy raz na ławce w parku koło jeziorka, zachodziło słońce. Kiedy tuliłaś się do mnie podczas burzy albo oglądania horrorów. Kiedy zaprowadziłem cię w nasze sekretne miejsce pod wielkim dębem i przysięgłaś mi, że zawsze będziemy razem - powiedział Tomas, ale niestety nie przypominałam sobie, żadnej z tych rzeczy, spojrzałam na Leóna.
- To nie był z nim tylko ze mną. Violetta ufam ci i wiem, że wybierzesz dobrze - odparł León. Nie miałam pewności tylko wrażenie, że to Tomasa kocham. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Objął mnie mocno i szepnął do ucha.
- Wiedziałem, że mnie wybierzesz - potem zwrócił się do Leóna - Możesz już iść León. I nie rób więcej z siebie takiego debila, nie wiem jak mogłeś sądzić, że namieszasz jej w głowie na tyle, żeby wybrała ciebie.
- Violetta, on cię oszukuje. Przypomnij sobie proszę - spojrzał mi w oczy. Podjechała karetka i wyszło z niej dwóch ratowników. Przebadali mnie i rzekli:
- Nic ci nie będzie. Pamięć wróci, ale niech najbliżsi przypominają ci poszczególne rzeczy. Głowa trochę poboli i przestanie - uśmiechnął się i wsiadł do pojazdu. Razem ze swoim kolegą z pracy odjechali, a ja podeszłam z Tomasem do jego samochodu. León odprowadził mnie wzrokiem, czułam to. Dojechaliśmy przed dom i weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie w salonie, a Tomas rozmawiał z gosposią Olgą, która opiekowała się mną kiedy rodziców nie było w domu. Amnezja nie obejmowała wszystkiego. Pamiętam, że mama i tata żyją w swoim świecie. Nie zwracają na mnie uwagi, to Olgita jest mi najbliższą osobą, traktuje ja jak ciocię.
 Minął tydzień, pamięć wciąż nie wracała, ale byłam coraz bardziej zamieszana jeśli chodzi o Tomasa i Leóna. Za każdym razem jak natknęłam się na Verdasa chciał mnie przekonać, że to jego tak naprawdę kocham, a ja za każdym razem coraz bardziej w to wierzyłam. Prawie całe wątpliwości straciłam podczas tego spotkania.
- Violetta proszę wysłuchaj mnie - stanęłam i odwróciłam się do niego dając mu znak głową żeby mówił. Zamiast tego wyjął z kieszeni zdjęcie i pokazał mi je. Byłam na nim ja i on. Przytulaliśmy się i śmieliśmy do obiektywu - Teraz mi wierzysz - uwierzyłabym gdyby nie to, że w telefonie miałam takie samo zdjęcie, tyle że byłam na nim z Tomasem. Zamiast mu odpowiadać pokazałam mu fotografię - To Photoshop! - krzyknął - Cholera! Violetta przypomnij sobie wreszcie! Nie mogę bez ciebie dłużej wytrzymać! Proszę cię.
- Przestań León. Jestem z Tomasem, a ty tylko wszystko psujesz.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytał. Nie wiedziałam co powiedzieć, w końcu nie byłam do końca pewna swoich uczuć - Zależy mi tylko na twoim szczęściu więc jeśli on ci je daje, to odpuszczę. Musisz tylko powiedzieć, że jesteś z nim szczęśliwa - W tym momencie, za mną pojawił się Heredia.
- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać - powiedział ostro i objął mnie - Violetta zostaw nas na chwilkę samych, ok? Poczekaj w parku na ławeczce - uśmiechnął się. Odeszłam od nich, ale nie poszłam do parku na przeciwko. Schowałam się za rogiem budynku i trochę podsłuchałam o czym rozmawiają.
- Co ty sobie wyobrażasz człowieku! Jesteś jakiś psychicznie chory! Zostaw wreszcie Viole w spokoju! Co chcesz jej powiedzieć jak sobie przypomni?! Co chcesz jej powiedzieć jak Fran wróci z Włoch! Przecież powie jej, że była ze mną, a nie z tobą! - krzyknął León.
- Żeby przypomnieć sobie o tobie musiałaby spędzać z tobą czas. A skoro uwierzyła, że mnie kocha to uwierzy że Fran jest jej wrogiem, i że ciągle kłamie. Przegrałeś León, pogódź się z tym - powiedział spokojnie.
- Jak mogłeś mnie tak oszukać?! - wyszłam z ukrycia wrzeszcząc w stronę Heredi.
- Podsłuchiwałaś?! - chyba się zdenerwował.
- No i dobrze! Przynajmniej już wiem na czym stoję! Oszukiwałeś mnie przez ten cały czas! Jesteś podły! - wykrzyczałam mu prosto w twarz za co oberwałam w twarz tak mocno, że upadłam na ziemię. Przed oczami nie miałam już chłopaków i nie słyszałam co mówią, albo robią. Widziałam za to siebie i Leóna. Siedzieliśmy na ławce obok małego jeziorka. On nagle mnie pocałował. Obraz się zmienił. Teraz leżałam na łóżku wtulona w jego tors, a za oknem szalała burza. Kolejny obrazek przedstawiał nas uśmiechniętych od ucha do ucha. Bawiliśmy się jak dzieci na plaży. Chlapaliśmy wodą, "topiliśmy" się nawzajem, itp. Obrazki zaczęły gwałtownie przyśpieszać, były ich setki. Nagle wszystko zniknęło i znów byłam w ślepej uliczce. Rozglądnęłam się poszukując Leóna, wzrokiem. Zobaczyłam go, ale wcale mnie nie ucieszyło to c ujrzałam. Tomas miał w rękach nóż i chciał przebić mu serce!!! On jest szalony! León trzymał go jak najdalej od siebie, ale nie był w najlepszej pozycji i ostrze coraz bardziej się do niego zbliżało! Chwyciłam jakąś rurkę, którą miałam pod ręką i cicho podeszłam do chłopaków. Z całej siły uderzyłam Heredie, ale nie wiem gdzie, ze strachu zamknęłam oczy. Ktoś mnie przytulił.
- Spokojnie Violetta. Już po wszystkim - powiedział. Spojrzałam w oczy Verdasa.
- Przepraszam. Jak mogłam mu uwierzyć. Jak mogłam o tobie zapomnieć. Ja... Przepraszam León - wydukałam przez łzy.
- Już dobrze. Nie masz za co przepraszać - przytulił mnie do siebie. Podjechali policjanci, najwyraźniej zdążył jeszcze po nich zadzwonić. Tomas poszedł do więzienia, miał 19 lat. Rok później ja i León wzięliśmy ślub, a 9 miesięcy później pojawił się również nasz synek. Do tej pory żyjemy szczęśliwi i kolejne dzieciątko już w drodze. Cieszę się, że skończyło się tak, a nie inaczej.

I jak? Pewnie każdy z was dobrze wiedział jak to się skończy, no ale...
macie jakieś propozycję co do kolejnego OS'a. Jaką parę najbardziej lubicie z tych, których jeszcze nie było?
Zapraszam przy okazji na nowego bloga o Lodo i Diego ;D

14.10.14

Facebook

Otóż, ogłaszam wszem i wobec, iż, albowiem... założyłam facebooka jako Stella Blanco. Już nie Domínguez. Jestem w rozłamie między nimi oboma więc zmieniłam. Za jakiś czas pewnie znowu zmienię. No, ale tu nie o to chodzi.
Założyłam to konto, aby inni blogerzy lub czytelnicy mogli mnie zaprosić lub coś tam i wiedzieć kiedy opublikuję rozdział itd. itp.
Każdy może mnie zaprosić napisać czy co tam chce.
Rozdział powinien się pojawić już nie długo ;D

27.9.14

Marcesca "Zdradzieckie lato" cz.2 - by Stella

~~Marco~~
 Jak to możliwe, Francesca nie chodzi do takich klubów w jakim wczoraj byłem. Jak dziewczyny zdołały ją do tego przekonać. Teraz mnie nienawidzi. Z drugiej strony mogę już oficjalnie być z Larą. Żałuję tylko tego, że Fran cierpi. Postanowiłem zadzwonić do Baroni i jej o wszystkim powiedzieć, jednak gdy wyjąłem telefon z kieszeni akurat zadzwoniła.
- Hej skarbie. Czego od ciebie chciała? - zapytała jak tylko nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Sama się dowiedziała. Widziała nas wczoraj w klubie - odparłem.
- Naprawdę? Możemy wreszcie się normalnie spotykać? - zapytała uradowana.
- Tak - odparłem, szczęśliwy jak ona, ale i smutny.
- Zaraz u ciebie będę - krzyknęła i się rozłączyła. Postanowiłem wrócić do domu zanim dotrze tam Lara.
 Na podjeździe stoi jej samochód, więc jednak nie zdążyłem. Wszedłem do środka i rozglądnąłem się po salonie. Nie było nikogo. Może jest w moim pokoju? Albo w ogrodzie? Nie, tam też jej nie ma, więc o co chodzi? Przecież widziałem jej samochód. Postanowiłem zajrzeć do pokoju brata, może on wie gdzie jest.

~~Lara~~
 Nareszcie ja i Marco możemy oficjalnie być razem. Jest jeden szczególik, który stoi nam na przeszkodzie, ale malutki prawie nic nie znaczący. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i otworzył mi ten mały szczególik, brat Marco.
- Nie ma go - powiedział i zbliżył się.
- Ale zaraz będzie - powiedziałam.
- Poszedł na piechotę a do Franceski ma kawałek drogi - powiedział i zaczął mnie całować.

~~Francesca~~
- Halo - odebrałam dzwoniący telefon.
- Fran proszę spotkaj się ze mną - odezwał się Marco.
- Po co? - warknęłam.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić.
- Widziałam was, co chcesz wyjaśniać?!
- Popełniłem błąd, ale proszę wybacz mi. To była wielka pomyłka, ona mnie zdradziła z Tomásem.
- Czy ty jej teraz wybaczysz? - zapytałam.
- Nie mogę.
- A bratu wybaczysz?
- Też nie, a przynajmniej nie od razu.
- Więc czemu ja mam wybaczyć tobie?
- Bo cię kocham Fran. Zawsze kochałem tylko sam o tym nie wiedziałem.
- Ja też cię kocham Marco, ale już za późno. Nie potrafię ci wybaczyć - rozłączyłam się.

Króciutkie, ale jest. Mam nadzieję, że podoba się. Mam pomysł na kolejny OS. Powinien się pojawić, ale nie wiem kiedy. Szkoła... Rozumiecie chyba.

5.9.14

Marcesca "Zdradzieckie lato" cz.1 - by Stella

~~Francesca~~

 Właśnie spacerowałam po parku z moim chłopakiem Marco. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy o wszystkim, ale i o niczym. To moja pierwsza miłość, a czuję jakby miała przetrwać wszystko. Potrafimy się dogadać we wszystkich sytuacjach. Największa kłótnia jaką stoczyliśmy była o to, czy idziemy do kina czy na wycieczkę rowerową. Oczywiście wygrałam i nie przesiedzieliśmy słonecznego popołudnia w ciemnej sali kinowej. Było mi z nim naprawdę dobrze. Nasze pogawędki przerwał dzwonek telefonu szatyna. Odsunął się o krok i odebrał. Po paru sekundach wrócił.
- Przepraszam Fran. Muszę wracać do domu.
- Dobrze. Idź jeśli musisz - odparłam lekko zawiedziona. Mieliśmy dzisiaj spędzić cały dzień razem, a on ma dla mnie coraz mniej czasu.
- Spotkamy się jutro. Albo wiesz co przyjdę do ciebie jeszcze dzisiaj wieczorem.
- nie, wiesz jaka jest moja mama. Jutro.
- Dobrze - pocałował mnie w policzek i odszedł. Powolnym krokiem ruszyłam do domu, ale w połowie parku po którym przed chwilą spacerowałam z Travelli spotkałam Violę i Cami. Opowiedziałam im o dziwnym zachowaniu Marco, ale one powiedziały, że to nic takiego. Violetta i León bardzo często miewają gorsze chwile, ale kochają się i nadal są razem szczęśliwi, a Camila i Maxi bez przerwy się kłócą mimo to zaraz się godzą i o wszystkim zapominają. Pocieszyły mnie trochę i poszłyśmy na lody.

~~Marco~~

- Cześć kochanie - powiedziałem i pocałowałem Larę na przywitanie. Przyjechała tydzień temu, a po wakacjach będzie  chodzić do tej samej szkoły co ja. Od razu się zakochałem i uświadomiłem sobie, że Fran nie jest mi pisana na resztę życia. Nie wiem tylko jak jej powiedzieć, że to już koniec między nami i przy okazji jej nie zranić. Lara oczywiście nie jest zadowolona z tego, że musimy się przed nią urywać. Obiecałem jej że w tym tygodniu już się tym zajmę.
- Hej - odparła z uśmiechem - Gdzie byłeś?
- Z Franceską - odparłem.
- Powiedziałeś jej - zapytała z nadzieją, że możemy oficjalnie być razem.
- Nie. Nie wiem jak to zrobić.
- Kochasz ją? - zapytała.
- Nie. To było tylko zauroczenie.
- No więc czego się boisz? Skoro kochasz mnie a nie ją to... - przerwałem jej.
- To nie jest takie łatwe jak się wydaje. Nie chcę jej skrzywdzić.
- Ale pamiętaj, że w tym tygodniu masz jej powiedzieć.
- Wiem - odparłem - Idziemy na imprezę? - zmieniłem temat.
- Tak - odparła chwyciłem ja za rękę i udaliśmy się do klubu.

~~Francesca~~

- Nie dziewczyny. Ja nie chcę, nie lubię klubów - powiedziałam po raz któryś już dzisiaj. 
- No chodź. Proszę. Będzie fajnie, potańczymy - namawiała mnie Violetta - Nie dam ci spokoju póki nie zgodzisz się pójść - dodała. Ona jak coś mówi to zawsze tak robi, więc postanowiłam, że pójdę.W budynku było mnóstwo ludzi. Od głośnej muzyki myślałam, że bębenki mi pękną. Dziewczyny trzymały mnie za ręce i ciągnęły gdzieś, przepychając się między wirującymi ludźmi. W końcu się zatrzymały. Przed jedną z półkulistych sof. Przez jakieś pięć minut siedziałyśmy rozmawiając słuchając DJ' i jego przebojów i innych nocnych, tańczących klubowiczów. Dłużej już nie wytrzymały i popędziły na parkiet biorąc mnie oczywiście ze sobą. Tańczyłam razem z nimi, ale w pewnym momencie stanęłam jak wryta. Patrzyłam w jedno miejsce, a właściwie osobę... dwie osoby. Od razu zobaczyły, że coś jest nie tak i powędrowały za mim wzrokiem. Zatrzymały się na moim chłopaku obściskującym się z jakąś brunetką. Szybko wyszłam z klubu a one zaraz za mną.
- Fran, spokojnie - próbowały mnie uspokoić. Chodziłam w kółko przed drzwiami budynku i dosłownie ryczałam jak dziecko.
- Jak mogłam ego nie zauważyć, ja mogłam być taka głupia, no jak?! - darłam się sama na siebie.
- Fran to nie twoja wina, nie ty go zraniłaś. To on powinien się źle czuć z tym, że cie zdradza. Jedno jest pewne z nim już koniec. A teraz chodź kupimy tonę lodów i idziemy do ciebie, oglądać filmy. Zostaniemy też na noc jeśli chcesz. Najważniejsze żebyś o tym nie myślała - oznajmiła Violetta. Podeszłam do niej i Camili, po czym obie mocno przytuliłam.
- Dziękuję, nie wiem co bym bez was zrobiła.

~~Następnego dnia. Południe~~

Cami i Viola poszły już do domu, a ja umówiłam się z Marco u mnie w domu. Od momentu jak skończyłam z nim rozmawiać, chodzę nerwowo po całym domu i panikuję. Od czasu do czasu mała łza spływa mi też po policzku.Za chwilę powinien przyjść. Zamierzam mu wszystko wygarnąć, ale jak to ja. Dużo myślę mało robię. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. To był on, jak mnie zobaczył wesoła mina zmieniła się w smutną.
- Płakałaś? Co się stało? - zapytał troskliwie i chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam jego ręce.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś mnie zdradzić! - przeszłam od razu do rzeczy.
- Co sąd wiesz?!
- Widziałam. Wczoraj w klubie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Znikaj z mojego życia! - zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

Tak prezentuje się część pierwsza. Ciekawa? Według mnie nie, to miało być trochę inne, ale ja zawsze zmieniam coś podczas pisania. Skoro już szkoła to ja napisałam coś co się dzieje na wakacjach ;D
Jak tam pierwszy tydzień szkoły. Macie już jakieś oceny, mi się szykuje z Angielskiego. Nauczycielka wzięła mi zeszyt, z zadaniem, które było zrobione tylko na brudno ołówkiem... So you know...
Życzę wam sukcesów i czekam na opinie;D

30.8.14

Fedemiła - „Jestem twoja a Ty należysz do mnie” - cz.2/3

Opowiadanie zawiera treści wulgarne i nieprzyzwoite.
Czytasz na własną odpowiedzialność.

* Perspektywa Ludmiły *
Bawiłam się znakomicie. Byłam zmęczona tańczeniem, ale głośna, rytmiczna muzyka dodawała mi energii. Tomas odszedł na chwilę do baru. A ja dalej tańczyłam. Jednak bez jego dłoni na moim ciele szło mi o wiele gorzej. Chwiałam się. Porcje alkoholu, które przeszły przez moje gardło dawały o sobie znać.
Nagle poczułam silne, męskie dłonie na mojej talii. To raczej nie był mój chłopak, bo bar był z innej strony a poza tym on miałby ręce zajęte drinkami.
To przecież był tylko taniec. Tańczyłam już z wieloma partnerami tej nocy, to chyba nie jest grzech. Przecież od tańczenia nie zachodzi się w ciążę.
Dłonie przysunęły mnie bliżej. Zakołysałam lekko biodrami ocierając się się o chłopaka za mną. Odchyliłam głowę na bok i jego twarz znalazła się tuż przy mojej.
Poczułam ostrą woń alkoholu a do tego znajomy zapach perfum, które zawsze uwielbiałam.
Federico przycisnął usta do wgłębienia w moim obojczyku i przesunął nimi po moim nieosłoniętym ramieniu. Jego dłonie splotły się na moim brzuchu tak że nasze ciała stykały się na całej długości.
Tomas nie byłby zadowolony, że tańczę ze swoim byłym i to jeszcze w taki sposób. Powinnam była się odsunąć i dać Federico w twarz, jeśli nie ze względu na mojego chłopaka to przez wzgląd na moją godność. Jednak nie potrafiłam. Jego dotyk choćby najsubtelniejszy zawsze rozpalał moje zmysły. A sposób w jaki mnie dotykał w tamtym momencie był absolutnym przeciwieństwem subtelności. Pragnienie i pożądani wygrało małą wojnę wewnątrz mnie.
Odwróciłam się przodem i moje usta odnalazły jego. Z początku był zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek po sekundzie go pogłębiając.
Pół godziny później zaproponował żebyśmy usiedli i odpoczęli. Tomas nie wracał z drinkami, które mi obiecał. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale jest przecież dużym chłopcem da sobie radę sam. W połowie drogi do boksów gwałtownie zatrzymałam się i odwróciłam przodem do niego. Kołnierzyk jego idealnie opinającej tors koszuli prześlizgnął się między moimi palcami.
-Wolałabym jechać już do domu – powiedziałam i nie wiedzieć czemu uśmiechnęłam się zalotnie.
Po kwadransie taksówka zatrzymała się pod moim domem. Federico dzielnie zaproponował, że odprowadzi mnie do samego łóżka. Zanim przekręciłam klucz w drzwiach wejściowych taksówkach odjechał z piskiem opon. Fede zaklął pod nosem, bo nie miał jak wrócić do siebie.
Chwiejnie weszliśmy po schodach na piętro. Zatrzymałam się przed drzwiami do mojego pokoju. Stanęłam na palcach i pocałowałam go krótko w usta. Moje ręce przypomniały sobie kształt jego ramion i torsu, odnalazły pierwszy guzik jego koszuli. Spojrzałam mu z zapytaniem w oczy i rozpięłam kolejny guzik. Jego źrenice były mocno rozszerzone, spojrzenie pełnie pożądania. Widząc to rozpięłam kolejne kilka guzików wciąż przyglądając się jego twarzy. Gdy położył jedną dłoń na moim biodrze a drugą na klamce do mojego pokoju na jego ustach zaigrał uśmiech. Po chwili poczułam pod nagimi stopami znajomą miękkość wykładziny i wiedziałam, że znajdujemy się teraz w moim małym królestwie. Rozpięłam do końca jego koszulę i przejechałam dłońmi po jego klatce piersiowej i brzuchu. Jego mięśnie znacznie się powiększyły od czasu kiedy ostatni raz ich dotykałam. Musiał spędzić sporo czasu na siłowni po naszym rozstaniu. Ręce Federico wodziły przez sekundę po moich plecach a potem jednym sprawnym ruchem rozsunął zamek błyskawiczny mojej sukienki. Białe koronkowe cudo wylądowało na ziemi pod naszymi stopami podobnie jak jego niebieska koszula.
Pocałował nie z ogromną siłą, pasją i namiętnością. Padliśmy na moje łóżko splątani w swoich objęciach.

Ostatnią rzeczą jaką pamiętam zanim zasnęłam były nasze usta tuż obok siebie układające się w jeden spójny szept „Kocham Cię”.



Więc tak oto prezentuje się druga część tej historii. Wiem, że jest to bardzoo, bardzoo krótkie ale chciałam zakończyć w tym momencie. 
Mam nadzieję, że wam się spodobało. 
Czekam na wasze szczere opinie w komentarzach, Ańćć.

Diecesca "Od nienawiści do miłości" cz.2 - by Stella

- Ktoś tu zasługuje na przyznanie racji - nadal upierała się przy jednym Camila.
- Wcale, że nie - nie lubię przyznawać komuś racji, a zwłaszcza jak jeszcze nie było pewne, że tą rację ma. Odprowadziły mnie do domu i obiecały, że jutro przyjdą pomóc mi w przygotowaniu się do, jak one to nazwały, "randki z Diego". 

- Dziewczyny przesadzacie, a co z wami też musicie się przygotować - chciałam żeby wreszcie zostawiły moją twarz, paznokcie i włosy w spokoju. 
- Zdążymy, ale ty już niekoniecznie. Potrzebujesz mojej pomocy, najlepiej to założyłabyś tą sukienkę i buty. Zero makijażu, zwykła fryzura i brak dodatków. Teraz nie gadaj tylko siadaj i daj działać profesjonalistkom. Violetta ty zajmij się fryzurą, a ja paznokciami - zarządziła Camila i ja już nie miałam prawa głosu. Na koniec założyłam sukienkę, którą razem wybrałyśmy. Po wielu błaganiach dziewczyny uległy i zostały przy podkreśleniu oczu czarnym tuszem i kredką, oraz czarowną szminką i błyszczykiem truskawkowym. Potem wzięły się za siebie, zajęło im to parę minut. Violetta wyglądała świetnie w swojej sukience, Camila też. Mój brat zrobił nam zdjęcie. Dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, Był tam Maxi i León. Zabrali dziewczyny i pojechali na bal. Niecałą minute potem znów usłyszałam pukanie. Tym razem to był Diego.
- Hej - powiedziałam, ale on mi nie odpowiedział. Klasnęłam mu dłońmi przed twarzą.
- Cześć... Wyglądasz... Przepięknie - uśmiechnęłam się i chyba trochę zarumieniłam - Idziemy?
- Tak - złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego samochodu. Dotarliśmy do szkoły w parę minut. Na wejściu spotkałam się ze złym spojrzeniem Ludmily. Była ona skąpo ubrana. Ignorując to szłam dalej. Bal się rozkręcał, a po jakimś czasie na scenę wszedł dyrektor i wywołał na scenę blondynkę i Leóna. Chłopak niechętnie opuścił Viole. Zaśpiewali "Ahí estaré". Przyszedł czas na nas. Weszłam na scenę strasznie zdenerwowana. Diego zaczął śpiewać naszą piosenkę:
Diego:
No soy ave para volar
Y en un cuadro no sé pintar
No soy poeta, escultor
Tan sólo soy lo que soy

Ja:
Las estrellas no sé leer
Y la luna no bajaré
No soy el cielo, ni el sol
Tan sólo soy

Razem:
Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr, prueba imaginar

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.

Diego:
No soy el sol que se pone en el mar
No sé nada que esté por pasar
No soy un príncipe azul
Tan sólo soy

Razem:
Pero hay cosas que sí sé
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr (lo puedes lograr...), prueba imaginar

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción

No es el destino
Ni la suerte que vino por mí
Lo imaginamos y la magia te trajo hasta aquí

Ja:
Podemos pintar 

Razem:
colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción

Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.
 Po skończonej piosence przytuliłam się do niego. Zeszliśmy ze sceny.
- Byłaś świetna - powiedział - Pójdę po coś do picia - dodał i odszedł.
- Nie zastanawia cię gdzie poszedł - usłyszałam dziewczęcy głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Naty. 
- Po pocie, a co?
- Po co poszedł tak naprawdę. Uwierz mi znam go dłużej niż ty.
- O czym ty mówisz - złapała mnie za rękę i pociągnęła gdzieś - Ludmila wam tak szybko nie odpuści, a on jak widać nie zamierza trzymać się tylko ciebie - zobaczyłam jak razem tańczą, a właśnie leciała wolna piosenka. Nic między nami nie ma, ale to i tak zabolało. Wybiegłam ze szkoły, ale zaraz po przekroczeniu progu, ktoś złapał mnie w pasie i pociągnął w swoją stronę. Było ich dwóch.

~~Diego~~

 Poszedłem po picie dla mnie i Franceski, ale gdy nalewałem poncz do szklanek podeszła do mnie Ludmila.
- Czego chcesz? - zapytałem.
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym, zerwałem z tobą. Pogódź się z tym.
- Ostatni taniec proszę - uśmiechnęła się. 
- Odczepisz się? - zapytałem, pokiwała twierdząco głową. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na parkiet. Leciała wolna piosenka, więc oplotła ręce wokół mojej szyi, a ja położyłam ręce na jej tali.
- Chciałam życzyć ci też szczęścia, z... Francescą - powiedziała po chwili.
- Ty? - zapytałem nie dowierzając - dobra wiesz co muszę już iść - powiedziała i dosłownie pobiegła do drzwi. Wróciłem do ponczu, ale moją kolejną próbę nalania napoju do szklanek przerwała Naty.
- Chodź ze mną - powiedziała i nie czekając na reakcję chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę, w którą przed chwilą pobiegła Ludmila. O co im wszystkim chodzi. Prowadziła mnie do szkolnej "przechowywalni". Były tam zapasowe instrumenty, kostiumy i inne tego typu rzeczy, które nie mieściły się w klasach. To wszystko było co najmniej dziwne. To co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Francesca była związana, a jej usta były zaklejone taśmą. Obok niej stała Ludmila i coś mówiła, ale za cicho, żebym mógł usłyszeć.
- Francesca! - krzyknąłem i chciałem do niej podbiec, ale dwóch ogromnych kolesi mnie zatrzymało.
- Diego? Miło, że wpadłeś.
- Jesteś nienormalna! Wypuść ją! - krzyczałem. Podeszła do mnie.
- Z chęcią, jeśli do mnie wrócisz.
- Odbiło ci?!
- Nie do końca. Ja tylko potrafię walczyć o swoje. Decyduj. Wrócisz do mnie, a jej się nic nie stanie.
- Albo? - zaśmiała się.
- Albo zabiję tą sukę. Wybieraj, daję ci wolną rękę - kiwnęła głową, żeby mnie puścili, ale nadal byli w gotowości. Szybko to wykorzystałem i znokautowałem ich. Oboje padli na ziemię trzymając krwawiące nosy. Ludmilę odepchnąłem na bok i podszedłem do związanej szatynki. Na policzkach miała łzy. Rozwiązałem jej ręce i delikatnie odkleiłem taśmę z jej twarzy. Wziąłem ją na ręce. Wtuliła się we mnie i objęła rękami moją szyję. Szybko z nią wyszedłem.

No a dalej to już każdy wie, że wszystko dobrze. Ludmila więcej ich nie niepokoiła. Po jakimś czasie wzięli ślub i urodziło im się dwoje dzieci. 
Z mojej strony kolejny HappyEnd i mam już pomysł na kolejny OS, więc niedługo znowu się pokażę. Zapraszam też tu. Czekam też na komentarze.

26.8.14

Diecesca "Od nienawiści do miłości" cz.1 - by Stella

 Nowa szkoła. Ciekawe kiedy znajdę przyjaciół, bo wrogów to na pewno dzisiaj. Przekraczając próg budynku czułam na sobie spojrzenie innych i ciche szepty typu "To pewnie ta nowa", albo "Nowa buźka". Zapowiada się świetnie - pomyślałam ironicznie. Podbiegły do mnie dwie dziewczyny uśmiechnięte od ucha do ucha i krzyknęły:
- Witaj w Studiu!!!
- Cześć, jestem Francesca - przedstawiłam się i podałam im rękę.
- Wiemy. To jest Cami, a ja Violetta - one mają jakiś skurcz twarzy czy co? Ja nie potrafię się tak szeroko uśmiechać.
- Skąd znacie moje imię?
- Każdy je zna - są nieco świrnięte, ale bardzo miłe i przyjacielskie. Złapałyśmy dobry kontakt. Już na pierwszej lekcji, miałam okazję poznać kogoś z kogo chyba brały przykład. Były to zajęcia z Beto. Na przerwie wybrałyśmy się do restauracji obok. Zamówiłyśmy sobie soki i ruszyłyśmy w stronę drzwi z zamiarem spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Nie patrząc przed siebie weszłam w kogoś i wylałam sok. Ta dziewczyna zaczęła piszczeć.
- Aaaa!!! Coś ty zrobiła?! Wiesz ile kosztowała ta bluzka?! Zapłacisz mi za to?!
- Przeprasza to był niechcący. Nie patrzyłam jak idę.
- Nie Fran, lepiej się wycofaj - szepnęła Viola, po raz pierwszy dzisiaj dziewczyny nie były uśmiechnięte. Blondynka, na której bluzce znajdował się mój sok, wzięła do ręki ciasto stojące na stoliku obok i trzasnęła nim w moją twarz.
- Oj... Niechcący - powiedziała sztucznie. Wytarłam resztki bitej śmietany z oczu. Postanowiłam nie zostać jej dłużna i wylałam na jej głowę lemoniadę z dzbanka.
- Nie powinnaś była tego robić - powiedziała zmieniając wyraz twarzy ze złowieszczego uśmieszku na wściekły - Zapłacisz mi za to!
- Ale się boję, bo co? Blondynka przejdzie z deserów do dania głównego - powiedziałam udając jej piskliwy ton głosu i wyszłam z restauracji. Kierując się do szkolnej toalety, aby umyć twarz. Violetta i Camila cały czas szły za mną i dopiero jak znalazłyśmy się poza jej zasięgiem i jej znajomych, z którymi przyszła, zaczęły mówić.
- Fran obawiam się, że nie wiesz z kim zadarłaś. Ludmila to najbardziej wpływowa dziewczyna w szkole. Jej "przyjaciółka" Naty, jest tak naprawdę dziewczyną na posyłki, a jej chłopak Diego, potrafi być niebezpieczny - powiedziała jednym tchem Camila.
- Raz tak pobił jednego chłopaka, że trafił do szpitala na oiom. Teraz to radzę ci jej unikać, jak ognia.
- Nie przesadzajcie. Gdyby mogła mi coś zrobić już by zrobiła - powiedziałam i wyszłam już z łazienki czysta. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Zaraz po tym jak zajęłyśmy miejsca, weszła też Ludmila i jej Paczka. Wycierała swoje długie blond włosy różowym ręcznikiem. Mijając mnie rzuciła mi złowieszcze spojrzenie, a ja jej sarkastyczny uśmieszek. Za to jak mijał mnie Diego uśmiechną się... nawet... uroczo. I mrugną na dodatek.
- Dobrze kochani, dzisiaj mam da was zdanie domowe - do klasy weszła nauczycielka. Dość młoda. Miała loki w kolorze ciemnego blondu. Wydawała się sympatyczna - Będziecie mieli do napisania piosenkę, jaką tylko chcecie. Podzielę was w dwuosobowe pary i żadnych zamian. Swoje piosenki zaśpiewacie na sobotnim balu, dobrze - cała klasa zgodnie pokiwała głową twierdząco - No dobrze. Ludmila ty będziesz z Leónem...
- Z kim. Chyba chciała pani powiedzieć z Diego - oburzyła się blondyna.
- Nie Ludmila nie pomyliłam się, jesteś z Leónem. Diego będzie z Francescą, naszą nową uczennicą - na mojej twarzy pojawił się szok, a na jego uśmieszek za co oberwał w ramię od dziewczyny.
- Ale...
- Dość Ludmila, nie mam dzisiaj ochoty na twoje nastroje. Idziemy dalej. Naty z Federico, Camila, z Brodweyem, Violetta z Maxim... - wymieniała dalej.
 Po wszystkich lekcjach wróciłam do domu i tak jak zawsze od razu pomaszerowałam do pokoju brata. Otworzyłam jego szafę i wyjęłam z niej czarną bluzę. Założyłam ją na siebie i weszłam do kuchni, gdzie czuć było wspaniałe zapachy.
- Co na obiad? - zapytałam. Od razu poprawił mi się humor.
- Lazania, twoja ulubiona. Coś się stało, jak weszłaś miałaś złą minę?
- Nic. Taka jedna dziewczyna mnie zdenerwowała i tyle - odparłam.
- Poznałaś jakiś fajnych ludzi?
- Ta... Violetta i Camila.
- A mówiłaś, że nie znajdziesz żadnych znajomych.
 Zjedliśmy pyszny obiad, Luca jest w końcu kucharzem. Po posiłku zaczęliśmy sprzątać. Ktoś zapukał do drzwi więc poszłam otworzyć, a za nimi zobaczyłam Diego.
- Co ty tu robisz? - zapytałam wyraźnie zdziwiona jego obecnością tutaj.
- Mamy do wykonania piosenkę - odparł z uśmiechem.
- Teraz?
- Nie lubię odkładać na ostatni moment.
- Skąd w ogóle wiesz gdzie mieszkam? - zaśmiał się jakby to było oczywiste.
- Kochana, ja wiem takie rzeczy - odsunęłam się z przejścia dając mu znak głową że może wejść, ale jaszcze zatrzymałam go ręką i dodałam.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jak? Kochanie? Ty chyba nie wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu?
- Z chęcią oddałabym im to miejsce - wszedł od środka i przywitał się z Luką.
- Dobra wiecie co ja muszę coś załatwić, więc zostawię was samych. Aaa... Siostrzyczko, mała rada. Jeśli chcesz poderwać faceta to nie noś przy nim moich ciuchów.
- Co?!!! - byłam jednocześnie w szoku, jak i też pożerała mnie wściekłość. Jak on mógł pomyśleć, że chcę go poderwać?!
- Zaczynamy kochanie? - zapytał jak tylko mój "kochany" braciszek wyszedł z domu. Nie sądziłam, że to możliwe, ale jak tylko wypowiedział słowo na "K" stałam się jeszcze bardziej wściekła. Poszłam do mojego pokoju, a on za mną. Miałam w nim parę instrumentów w tym mój ulubiony, gitarę - No to o czym będzie nasza piosenka?
- O wściekłości, i zażenowaniu? - zasugerowałam. Zaśmiał się.
- Pomyślałem o czymś takim - powiedział i zaczął mi pokazywać swoje pomysły. Jego pomysły były raczej romantyczne. Po trzech godzinach siedzenia z nim w jednym pokoju, nie mogę narzekać, bo wyszła dobra piosenka. Właśnie skończyliśmy ją śpiewać, a Diego zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Za to ja się zaczęłam odsuwać.
- No co?
- No właśnie co? - odparłam - Powinieneś już iść - dodałam.
- Ale Francesca...
- Diego wyjdź - przerwałam mu.
- Do zobaczenia - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.

- Francesca - z zamyśleń wyrwał mnie głos Angie.
- Tak?
- Jak idzie praca z Diego?
- Mamy już piosenkę - odparłam.
- Świetnie - odparła i mogłam już wrócić do myślenia, ale to nie potrwało dłużej niż minutę.
- Gapisz się na Diego,a on na ciebie. Co się tu dzieje? - zapytała Violetta.
- Co? Nie! - krzyknęłam, ale nie tak głośno żeby ktoś oprócz dziewczyn zwrócił na mnie uwagę - Ja tylko myślałam, a on siedzi przede mną więc patrzyłam na niego, tak jakby.
- Załóżmy że ci wierzymy, ale jak wyjaśnisz to, ze on patrzy na ciebie? - Cami uniosła brwi podejrzliwie.
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć.
- Oj no weź. Wczoraj musieliście spędzić ze sobą trochę czasu, skoro piosenkę już macie. Coś się wydarzyło? - Violetta nie ustępowała.
- Nic - powiedziałam i postanowiłam zakończyć już ten temat całkowicie skupiając się na lekcji. Zauważyły to więc nie zadawały więcej pytań. Wiedziałam, ze i tak będę musiała im powiedzieć, bo nie odpuszczą. Starałam się jednak unikać tego tematu. Popołudniu umówiłyśmy się na zakupy. Chciały kupić sukienki na bal. Ja raczej nie pójdę, nie mam z kim. 

- Co myślisz o tej - Viola przymierzała już 10 sukienkę w jednym sklepie i żadna nie sprostała jej wymaganiom. Camila też wyszła z przymierzalni w trzeciej. Obydwie nie znalazły nic w tym sklepie więc udałyśmy się do następnego po drodze niestety trafiłyśmy na Diego. Chciał ze mną pogadać, ale ja nie chciałam. Dziewczyny jednak nie pozwoliły mi tak odejść i lekko popchnęły w jego stronę, a same odeszły. Staliśmy jeszcze bliżej siebie niż wczoraj.
- Znalazłaś już sukienkę na bal? - zapytał.
- Nie idę na niego. A przynajmniej nie na długo. Zaśpiewamy i zmywam się - odparłam.
- Idziesz i to ze mną.
- To według ciebie jest zaproszenie?
- Gdybyś mi pozwoliła wyglądałoby to inaczej.
- Nie trudź się i tak się nie zgodzę.
- Dlaczego, wczoraj się nieźle dogadaliśmy.
- Może, ale ty to zepsułeś.
- Francesca, daj mi jeszcze jedną szansę - złapał mnie za rękę. Chciałam to przerwać, ale... Było... Miło... - Proszę dodał i uśmiechnął się - przewróciłam oczami. Miałam już powiedzieć, ze to przemyślę - Super będę o 18:00 jutro - powiedział pocałował mnie w policzek i odszedł. Od razu po tym podbiegły dziewczyny.
- Co to było? Nadal będziesz zaprzeczać, że między wami coś jest? 
- Idziemy po tą sukienkę - skoro idę z Diego to postanowiłam jednak kupić sukienkę. Camila kupiła różowo-białą, Violetta fioletową, a ja czerwoną. Po dość udanych zakupach udałyśmy się do restauracji żeby coś zjeść.

Ok, chcieliście Diecescę to proszę. Nie cała, wspomniałam już, że nie potrafię krótko. Mam nadzieję, ze się spodoba i liczę na komentarze.
Nieco inna sprawa. Założyłam bloga z jednym opowiadaniem. Jest prolog, ale ostrzegam, ze nie potrafię zaczynać i to jest tak naprawdę o niczym. Mam jednak nadzieję, że dacie mi szansę w następnych rozdziałach. Oto link: http://mi--mejor--momento.blogspot.com/.
Mam naprawdę wielką nadzieję, że jeśli ktoś to przeczytał to zajrzy i zostawi komentarz ;D
Cóż, chyba tyle mojej paplaniny.


23.8.14

Fedemiła - „Jestem twoja a Ty należysz do mnie” cz.1/3 - by Ańćć.

Opowiadanie zawiera treści wulgarne i nieprzyzwoite.
Czytasz na własną odpowiedzialność.


* Perspektywa Ludmiły *
-Nie możecie zaczekać aż zostaniecie sami? Nikt nie ma ochoty oglądać jak wymieniacie ślinę i zrzucacie z siebie ubrania – ostro wkurzony głos przerwał nam tą namiętną chwilę zapomnienia.
Tomas zabrał rękę z mojego uda i odsunął swoje usta od moich. Jednak nie puścił mnie tylko objął ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Co, znów jesteś zazdrosny? Straciłeś swoją szansę – odpowiedział z równą złością Tomi.
-Po prostu mówię w imieniu wszystkich, którzy się tu teraz uczą i z trudem powstrzymują odruch wymiotny – odpowiedział Federico podkreślając słowo „uczą”.
Tomas wywrócił oczami i pocałował mnie w usta kilka sekund dłużej niż powinien.
-Muszę iść na zajęcia z tańca. Do zobaczenia później kocie – pożegnał mnie mój chłopak i wyszedł celowo potrącając Fede w ramię.
-Federico! Kiedy w końcu przestaniesz robić mi sceny?! - zwróciłam się do Włocha.
-Nie pozwolę żeby jakiś idiota obściskiwał się z najważniejszą dziewczyną w moim życiu – odparł z powagę patrząc mi prosto w oczy.
Nie dałam się zwieść tej jego przesłodzonej czułości i niewinności. Po tym co zrobił nie powinien się w ogóle do mnie odzywać a już na pewno odzywać w taki sposób.
-Przestań z tymi ckliwymi tekstami i czułymi słówkami. Kiedy mnie z nią zdradzałeś też byłam „ najważniejszą dziewczyną w twoim życiu” ? - zapytałam ze złością kreśląc w powietrzu cudzysłów.
Starałam się być twarda i przez ostatnie dwa tygodnie wychodziło mi to świetnie. Jednak mówienie a nawet samo myślenie o tym sprawiało mi ból. Kiedy tamtego dnia strzeliłam mu z liścia i powiedziałam, że z nami koniec, przyrzekłam sobie, że będę silną, niezależną dziewczyną, która już nigdy nie pozwoli się zranić. Wielkimi krokami zbliżały się moje 19 urodziny i koniec nauki w Studio OnBeat. Miałam w planach wyjechać na kilka miesięcy najlepiej na inny kontynent. To była zwykła, tchórzowska ucieczka, ale potrzebowałam tego.
-Po pierwsze: zawsze byłaś i zawsze będziesz najważniejszą dziewczyną w moim życiu. - powiedział łagodnie na co prychnęłam zirytowana. - Po drugie: tłumaczyłem ci to chyba ze sto razy. Byłem pijany. To był tylko pocałunek a ja od razu go przerwałem.
-Ta. Przynajmniej nie kłam. Widziałam zdjęcia i całą resztę dowodów. Zraniłeś mnie-straciłam nad sobą panowanie, ujawniając swoje uczucia. Skarciłam się w myślach i przybrałam obojętną minę. - Należysz już do przeszłości, więc łaskawie daj mi spokój na przyszłość.
Chciał coś jeszcze odpowiedzieć, pewnie zaprotestować, ale do sali wszedł lekko spóźniony Pablo i rozpoczął zajęcia.

Wieczorem szykowałam się na imprezę. Wychodziłam z Tomasem do jego ulubionego klubu. Przy moim chłopaku i głośnej, klubowej muzyce mogłam zapomnieć o wszystkich moich zmartwieniach. Ale to nie tak, że chodziłam z nim tylko dlatego żeby zamazać wspomnienia. Mimo, że Tomas nie należał do najmilszych ludzi to było mi z nim dobrze i przy mnie wcale nie był tak okropną osobą za którą uważali go inni.
Musiałam dziś wyglądać szałowo żeby widział tylko mnie, bo zawsze oblegały go tłumy napalonych lasek. Krótka, biała sukienka z koronki bardziej odkrywała moje ciało niż je zakrywała Do tego założyłam skórzaną ramoneskę z kolorze czarnym z pikowaniami i ćwiekami, prezent od Tomasa. Dodałam jeszcze mocny makijaż oczu, krwistoczerwoną szminkę i czarne buty na wysokim obcasie. Moje blond włosy ułożone w lekkie fale spływały po moich ramionach i kończyły się nad łopatkami.
Wyszłam z domu bez trudu. Mojej matki jak zwykle nie było.

* Perspektywa Tomasa *
Musiałem przyznać, że moja kocica wyglądała niesamowicie, seksownie i pociągająco. Cały wieczór podsuwałem jej drinki, sam też sporo wypiłem. Wiedziałem, że ma wolną chatę i nie zamierzałem zmarnować takiej okazji. Zostawiłem ją na chwilę na parkiecie przerywając nasz zmysłowy taniec. Chwiejnym krokiem ruszyłem do baru po kolejną porcję alkoholu.
Przy barze dosiadła się do mnie jakaś długonoga laska z krótkim, rudymi włosami, wręcz czerwonymi.
-Co taki przystojniak robi tu sam ? - zapytała i uśmiechnęła się uwodzicielsko.
Chciałem jej powiedzieć, że nie jestem sam. Obejrzałem się na Ludmiłę. Tańczyła z jakimś facetem.
Nagle poczułem dotyk niedużej dłoni na moim udzie. Ruda wyraźnie miała na mnie ochotę i była piękna.
-Może wyjdziemy gdzieś razem ? -spytała i przesunęła rękę w górę.
Ludmiła była tak bardzo schlana, ze na pewno nie będzie pamiętała, że zniknąłem na chwilę. Ująłem dłoń rudowłosej a ona z uśmiechem pociągnęła mnie od wyjścia.
Zanim przekroczyłem próg spojrzałem jeszcze ram na Ludmi. Facetem z którym tańczyła był ten przydupas Federico. Nie wiedziałem, że takie mięczaki jak on w ogóle znają takie kluby. On i moja dziewczyna byli teraz tak blisko, całował ją po szyi i błądził rękoma po jej ciele. Chciałem tam wrócić i przerwać to ale rudowłosa przyciągnęła mnie do siebie. Jej ręce trafiły na mój tors a gorące usta odnalazły moje.
Przeszło mi jeszcze przez myśl, że między nimi do niczego nie dojdzie. Federico to tylko jakiś cienias Po co ja się zamartwiam kiedy mogę się zabawić?





Oto jest druga moja praca. Jest dość krótka, ale jest to opowiadanie podzielone na trzy części, których możecie spodziewać się już niebawem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na wasze opinie w komentarzach :**

Pozdrawiam, Ańćć.