19.12.14

Świąteczny MIX od Stelli cz. 2

 Jak ja kocham święta! Diego nie pracuje i jest cały mój. Właśnie sobie siedzimy na kanapie przed kominkiem i rozmawiamy.
- Dlaczego nie? - pytam po raz setny.
- Ponieważ to niespodzianka, nie byłaby nią gdybym ci powiedział.
- Chociaż podpowiedź, taka malutka.
- Spodoba ci się. Wystarczy? - jak on się lubi drażnić.
- Dobra, nie mów, też mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zdziwił się. Przeważnie to on dawał mi prezenty. Tyle że to nie prezent, tylko informacja.
- Ha! teraz chcesz wiedzieć, a sam mi nie powiesz. Tak się nie będziemy bawić.
- Dobra. Nie będę natrętny i poczekam.
- Więc teraz uważasz, że jestem natrętna? - oburzyłam się.
- Wcale tak nie powiedziałem - tłumaczył się.
- Powiedziałeś.
- Nie, nie pow... - nie dokończył ponieważ poduszka uderzyła go w twarz - O nie - powiedział i również chwyci poduszkę. Piórka zaczęły wszędzie latać. Nieoczekiwanie zatrzymał się - Czekaj!
- Co? - zapytałam wychylając lekko głowę zza obronnej poduszki. Pokazał palcem na sufit. Wisiała tam jemioła. Zbliżył się i lekko musnął moje usta, co później zmieniło się w namiętny pełen uczuć pocałunek.
 Kocham święta! Mówiłam to już i będę mówiła. To dla mnie najlepszy czas w roku. W końcu to na zakupach świątecznych poznałam pana Dominguez.

~*~

Młoda, piękna, ruda dziewczyna chodziła po wszystkich sklepach w centrum handlowym, szukając idealnego prezentu gwiazdkowego dla rodziców. Nic nie było dość wyjątkowe, a sklepów nie zostało już dużo. Jej rodzice kochają literaturę. Księgarnia wydawałaby się miejsce idealnym na znalezienie odpowiedniego prezentu, ale wszystkie książki jakie są w ich stylu już posiadają. Tak! Nareszcie znalazła tą książkę, której szukała już ponad pół godziny. Wzięła ją z półki, a po drugiej stronie ujrzała przystojnego szatyna. On też ją widział, uśmiechnęli się oboje lekko do siebie, ale po chwili równocześnie spuścili głowy w dół oglądając książki, które trzymali w rękach. Spojrzeli jeszcze przelotnie na siebie i odeszli stamtąd. To jeszcze nie koniec. Oboje postanowili podejść do kasy. Diego jak dżentelmen przepuścił ją pierwszą.

- Los chyba nie chce żebyśmy się nie poznali - powiedział chłopak pomagając podnieść dziewczynie zapakowany już prezent.
- Chyba tak - uśmiechnęła się.
- Diego - podał jej dłoń.
- Cande - z uśmiechem ją uścisnęła.
                                                                                  

 Facundo znowu nic mi nie chce powiedzieć.Kazał mi wsiąść do samochodu i o nic nie pytać. Znam go i wiem, ze nie wyciągnę z niego nic, więc zrobiłam tak jak mi powiedział. Wiem jedynie, że przed nami długa droga. Założyłam więc słuchawki na uszy i puściłam "Ahí Estaré". Do głowy od razu rzucają się wspomnienia.

~*~

 Po skończonej piosence blondynka i brunet stoją blisko siebie patrząc sobie w oczy. Nigdy nawet przez myśl im nie przeszło, że coś do siebie poczują. Nagle jedna piosenka może zmienić wszystko. Chłopak zbliża się do dziewczyny i nastaje ten moment gdy nie liczy się nikt inny, gdy reszta świata idzie w zapomnienie. To tego dnia przekonali się, że są sobie pisani. 


~*~


 Ten moment w moim życiu był jednym z najlepszych. Krótki, ponieważ działo się to w ciągu kilku sekund, ale nigdy go nie zapomnę. Za każdym razem kiedy się teraz całujemy czuję się jak wtedy. Kochamy się nad życie, ale wszystko zaczęło się za szybko. 

~*~

 Już miesiąc po tym jak stali się parą, postanowili razem zamieszkać. Facundo wynajął mały przytulny domek w spokojnej i bezpiecznej dzielnicy. Na początku było świetnie, codziennie budzili się koło siebie i cieszyli się z życia (BEZ SKOJARZEŃ PROSZĘ ;D). Wkrótce jednak wszystko zaczęło się sypać. Coraz częściej się kłócili o nic. Ostatecznie rozstali się. Facundo następnego dnia chciał wszystko naprawić, czuł pustkę kiedy nie było jej przy nim. Gdy wszedł do sypialni po nocy spędzonej u znajomego, zamiast śpiącej blondynki zobaczył małą karteczkę. Były to pożegnania od dziewczyny. Nie mogąc uwierzyć w słowa, które znajdowały się na kartce otworzył szafę, pustą szafę... Odeszła i nie zostawiła po sobie nic poza dziurą w jego sercu. Natychmiast zadzwonił do Alby. "To jej najlepsza przyjaciółka, może wie gdzie jest" - pomyślał. Telefon nie przyniósł oczekiwanych skutków. Jego następnym krokiem były odwiedziny jej matki. Kobieta otworzyła drzwi, a na twarzy, na której wcześniej widniał szeroki uśmiech pojawił się grymas.
- Dzień dobry. Jest Mechi? - zapytał.
- Nie nie ma, a co pokłóciliście się? - udawała. Wiedziała, ze córka nie chce teraz z nim rozmawiać, ale aktorstwo nie jest jej mocną stroną. Od razu się domyślił, że ona kłamie.
- Tak, idę jej dalej szukać - odparł i jak tylko zamknęły się drzwi pobiegł do ogrodu pani Lambre. Wspiął się na wysokie drzewo obok balkonu. Wskoczył na posadzkę. Na jego szczęście drzwi były uchylone. Po cichu wszedł do pokoju, na łóżku zobaczył ukochaną. Siedziała skulona i płakała zakrywając twarz dłońmi. Podszedł do łóżka i siadając na skraju objął ją mocno.
- Przeprasza. - wyszeptał jej do ucha - Obiecuję, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Dziewczyna objęła go równie mocno, co znaczyło, ze mu wybacza.
 Jak obiecał tak było. Do tej pory się nie kłócili, o nic, nigdy.

~*~

 Na tych wspomnieniach minęła mi większa część drogi. Facundo powiedział, że już niedaleko, zostało mi tylko czekać na wyjaśnienie się tej sytuacji.
                                                                                       

 Damien sobie wymyślił jakąś wycieczkę. Akurat w wigilię, ale nie udało mi się go przekonać, do zostania w domu. Nawet nie wiem gdzie lecimy. Siedzę obok niego w samolocie i próbuję wydusić jakąś informację, ale na marne. Trzyma język za zębami. Poddaję się. Opieram głowę o jego ramię i słuchając muzyki odpływam.

~*~

- Wiesz co jesteś okropny, Violetta jest szczęśliwa z Ruggero, a ty jej wszystko psujesz! Jesteś okropny!
- Powtarzasz się - uśmiechnął się.
- Ja wcale nie żartuję.
- Dobra już nie gorączkuj się tak. 
- I przestań zarywać do Vilu, bo...
- Bo co... Zazdrosna - przerwał jej. Zaśmiała się.
- Ja o ciebie. W życiu.
- Mhm... Właśnie widzę - przysunął się. Podoba mi się, ale nie na tyle, żeby była  zazdrosna. Denerwuje ją, że niszczy związek jej przyjaciółki.
- Nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać - powiedziała i odwróciła się do niego tyłem z zamiarem odejścia, ale odwrócił ją z powrotem przodem do siebie i teraz już nie miała się jak wywinąć. Spojrzał prosto w jej oczy, aż się cała rozpłynęła. Owinął rękę wokół jej tali i przysunął do siebie jeszcze bliżej. Sądziła, że to już nie możliwe, a jednak udało mu się. Dzieliły ich tylko warstwy ubrań. "Pocałujesz mnie czy nie!?" Wrzasnęła na niego, na szczęście tylko w myślach. Jak na zawołanie pocałował ją, "Czy on to usłyszał. Ma jakąś nadludzką moc, czy co?" - myślała nadal. Mimo wszystko to było naprawdę przyjemne. 

~*~

 Obudził mnie wstrząs. Od razu chwyciłam rękę Damiena. 
- Spokojnie nic się nie dzieje - powiedział.
- Ile spałam? - zapytałam.
- Jakieś pół godziny. Za niedługo lądujemy.
- Gdzie? - może się zapomni i mi powie.
- Nie jestem idiotą - kurcze - Niespodzianka, to niespodzianka - oznajmił i zapiął pasy. Zrobiłam to samo.

~*~

 Alba, Martina, Candelaria, Mercedes i Lodovica nie mając o niczym pojęcia szły z zasłoniętymi oczami. Obok nich szli Jorge, Ruggero, Diego, Facundo i Damien. Dziewczyny nie miały pojęcia co szykują ich mężowie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała każda z nich idąc tam gdzie je prowadzono.
- Cicho bądź bo zepsujesz niespodziankę.
- No dobra już nic nie mówię - wszystkie słowa zostały wypowiedział równocześnie przez każdą z nich. Dotarli na miejsce. Chłopaki przywitali się ze sobą wzrokowo i dali sobie znać, że w tej chwili odsłaniają im oczy. Nastała głucha cisza. Żadna z nich nie mogła uwierzyć w to co widzi. Milczenie nie potrwało długo. Dziewczyny odzyskały zdolność mówienia i zaczęły dosłownie piszczeć. Podbiegły i poprzytulały się nawzajem.
- Nie dziękujcie - dodał Diego. Wszyscy się zaśmiali, a dziewczyny zaraz do nich podbiegły i się mocno przytuliły.
 Całą Wigilię, Boże Narodzenie i Sylwester i Nowy rok. Niespodzianką Camili była ciąża. Diego nie mógł się tym nacieszyć. To jedne z najlepszych świąt jakie przeżyli. No i mogli się znów wszyscy razem spotkać. Jak za dawnych lat.
                                                                              

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
A kto? JORGE!!!!!

Jak myślicie, kto miał najlepszą historię? Wszystkim życzę wesołych świąt, spełnienia marzeń, dobrych ocen i wszystkiego czego zapragniecie.
To by było na tyle, nie wiem co jeszcze mogę dodać.
A no tak. Chciałam zorganizować konkurs,a le coś nie było chętnych.
Ogłaszam, ze jest on aktywny od teraz do... kiedyś.
Nie wiem do kiedy, jak będę miała odpowiednią ilość prac, żebym miała w czym wybierać. Co do nagród nie zmieniają się, ale jak dla mnie liczy się  "przyjacielska rywalizacja" oraz dobra zabawa przy tym.
Ok, ciekawa jestem ile będę czekać. Pa ;D
Zasady są TU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz