W Buenos Aires żyła sobie dziewczyna, miała na imię Violetta Castillo. Miała kochającego ją ojca, ciotkę, która zrobiłaby dla niej wszystko, służącą, traktująca ją jak własną córkę. Najważniejsze jednak, że miała wspaniałych przyjaciół, których kochała za to, że zawsze przy niej są, w chwilach dobrych i złych. Po śmierci swojej matki jednak, zaczęła uważać, że jej życie jest do niczego. Odsunęła się od przyjaciół, często nie wracała na noce do domu, wszczynała coraz więcej kłótni. Krótko mówiąc, stała się zupełnym przeciwieństwem siebie.
Tej nocy również nie wróciła, a gdy rano, o 5:00, otworzyła drzwi spotkała się ze złym spojrzeniem ojca i zmartwionym ciotki.
- Gdzie byłaś - zapytał zły Castillo nie zmieniając złego wyrazu twarzy. Bardzo martwi się o swoją córkę.
- Wyszłam - odpowiedziała krótko i miała zamiar iść do swojego pokoju, ale ojciec jej nie pozwolił. Złapał ją za rękę i powiedział ostro:
- Siadaj - dziewczyna usiadła, mając nadzieję, że tata wyprawi jej szybkie kazanie i będzie mogła pójść. Sam usiadł naprzeciwko niej i zaczął - Nie ma cię całymi nocami, nie wiem gdzie jesteś, z kim jesteś, co robisz i myślisz, że tak po prostu ci odpuszczę? Martwię się o ciebie, wiem, że bardzo przeżyłaś śmierć matki, mi jest z tym ciężko, ale takie rozwiązanie ci w niczym nie pomoże - przerwał na chwilę i spojrzał na swoją córkę, która miała wzrok utkwiony w swoich paznokciach ozdobionych czarnym lakierem do paznokci, a jej wyraz twarzy nie mówił zupełnie nic - Rozmawiałem z Esmeraldą, matką Diego. Poprosiłem ich żeby przyjechali. On zawsze miał na ciebie dobry wpływ. W końcu to twój najlepszy przyjaciel.
- Były najlepszy przyjaciel, tato. Przeprowadziliśmy się gdy miałam 10 lat, od tamtego czasu z nim nie rozmawiałam.
- Więc będziesz miała czas żeby to nadrobić. Zamieszkają u nas, mamy dość sypialni. Bez niego nie wolno ci wyjść z domu, rozumiesz? Dopóki twoje zachowanie się nie poprawi jesteś przywiązana.
- Skończyłeś? - zapytała podnosząc na niego wzrok. Nie czekając na odpowiedź wstała i ruszyła na górę. Ledwo zdążyła domknąć drzwi, a ktoś pociągnął za klamką. Była to jej najlepsza przyjaciółka, Francesca.
- Cześć Vilu - przywitała się.
- Po co przyszłaś? - zapytała.
- Idziemy na karaoke. Wiem, że uwielbiasz ten klub więc pomyślałam, że cie zaproszę i...
- Myślisz, że obchodzi mnie szlajanie się z wami po jakiś klubach karaoke? Mam ważniejsze sprawy - warknęła.
- Wiesz co, rozumem, ze mogłaś ciężko przeżyć śmierć matki, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie na twoje zachowanie. Przemyśl to, a zaproszenie jest wciąż aktualne - powiedziała i wyszła.
Na podjeździe zaparkował samochód. Najpierw wysiadła z niego kobieta. Od ostatniego spotkania z Violettą nic się nie zmieniła, ale nie można tego samego powiedzieć o przystojnym, dobrze zbudowanym brunecie. Spojrzał na okno, w którym stała dziewczyna, ale ta szybko schowała się za rogiem ściany. Jak już postanowiła znów spojrzeć w okno wszyscy byli w środku.
- Violetta! - usłyszała jak woła ją ojciec. Jeszcze raz spojrzała na samochód i wyszła z pokoju. Zeszła na dół. Diego i jego mama spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Nic dziwnego. 7 lat temu mama ubierała ją w słodkie różowe sukieneczki. Zamiast sukienki miała czarne rurki, koszulkę w tym samym kolorze i skórzaną kurtkę. Buty na obcasie, które nosiła przed wypadkiem zamieniła na trampki, a czasami nawet ubierała glany. Różową szminkę zamieniła na czerwoną, a kolorowe cienie do powiek na mocną kredkę i tusz. Gdyby któreś z nich teraz ją zobaczyło na ulicy, uznaliby ją za obcego człowieka. Diego zignorował swoją chęć do wydarcia się na nią za to co zrobiła ze swoim wyglądem i mocno ja do siebie przytulił.
- Violetta, poznajesz? - bardziej powiedział niż zapytał jej tata.
- Jak mogłabym nie poznać - odparła.
- Na pewno jesteście głodni po podróży - powiedział Germán - Zapraszam, Olga właśnie skończyła przyrządzać obiad.
- No jasne, to raptem 9 godzin lotu i 2 jazdy - odparła Esmeralda.
Germán i pani Hernandez usiedli na dwóch przeciwległych końcach stoły, Diego i Violetta obok siebie. Angie naprzeciwko Vilu, a Ramallo obok niej. Olga podała każdemu talerz pełen pysznego jedzenia. Dorośli razem bardzo dobrze się dogadywali i rozmawiali, jak nie o polityce, to o przeszłości i tym jak dużo się zmieniło.
- Tęskniłem za tobą - powiedział Diego.
- Ja za tobą też, ale wiele się zmieniło - odparła Violetta
- To widać - zaśmiał się.
- Włącznie z tobą - powiedziała i wróciła wzrokiem na pusty talerz, ale Olga zaraz zabrała jej go sprzed nosa.
- Diego, ponoć uczęszczałeś do szkoły muzycznej - odezwał się nagle Germán.
- Tak, przez 3 lata - odparł.
- Świetnie gra na pianinie i śpiewa - pochwaliła go mama.
- Mamo...
- W salonie jest fortepian może nam zaprezentujesz - wtrąciła Angie.
- Z chęcią... Jeśli Violetta zaśpiewa ze mną - dziewczyna dyskretnie kopnęła go w nogę pod stołem - Auu! No co? - powiedział i wstał. Ciągnąc ją za sobą.
- Diego nie - powiedziała, ale on nie zwracał na to uwagi i zaczął grać, jedną z piosenek, które słyszał w internecie, nagraną przez nią i jej przyjaciół ze szkoły.
Violetta ma na sobie inny strój, a Germán nie robił takich min.
Gdy Diego przestał grać obecni zaczęli bić brawa, a Violetta mimo początkowej niechęci cieszyła się z tego, że zaśpiewała. Dawno tego nie robiła. Przytuliła się do siedzącego nadal przed fortepianem Diego i szeroko się uśmiechnęła. Na widok uśmiechu córki, Germán również pokazał zęby. Dziewczyna odlepiła się od Hernandeza, ale uśmiech nadal pozostał na jej twarzy.
- Pójdźcie na chwilę do pokoju Vilu, my musimy jeszcze coś obgadać - powiedziała Esmeralda i lekko się uśmiechnęła.
Przyjaciele poszli do pokoju. Widząc go Diego zaczął się śmiać.
- Co? - zapytała.
- Ten różowy pokój chyba do ciebie za bardzo nie pasuje - powiedział. Dziewczyna przewróciła oczami i odczytała SMS'a, którego właśnie dostała. Był on od Camili:
Przyjdziesz?
- Gdzie ty się wybierasz? - zapytał pojawiając się za nią. Przestraszyła się i upuściła telefon.
- Nie strasz mnie tak. A jeśli już musisz wiedzieć to chcą żebym poszła na karaoke.
- No i na co jeszcze czekasz? Idziemy tylko masz się najpierw przebrać - powiedział i zaglądnął do szafy dziewczyny.
- Do pójścia możesz mnie zmusić siłą, ale nie przebiorę się - założyła ręce na piersi i czekała aż coś powie.
- Masz - rzucił jej szarą bluzkę w różowe serduszka i różową spódnicę.
- I ty się łudzisz, że ja to włożę?
- Nie łudzę się. Mam taką pewność - powiedział wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki. Szybko wybiegł i stanął pod drzwiami trzymając je tak aby nie mogła wyjść - Teraz alb się przebierzesz, albo tam umrzesz - zaśmiał się.
- Diego to nie jest śmieszne! Wypuść mnie! - krzyczała, waląc w drzwi.
- A przebrałaś się? Zakładam, że nie.
- No dobra, założę to! - uległa mu i włożyła ubrania. Wyszła z łazienki strasznie zła na przyjaciela - Zadowolony?!
- Czarny ci nie pasuje, tak samo jak ten makijaż. Wróć do różowej szminki - powiedział wyciągając z kieszeni kosmetyk.
- Skąd wiesz, że używałam różowej? - wzięła ją do ręki.
- Zgaduję.
- Panie i panowie, oto Violetta którą znamy i kochamy! - krzyknął Diego schodząc zaraz za nią po schodach.
- Violetta, wyglądasz... - zaczął jej tata, ale nie było mu dane dokończyć.
- Tak, tak. Inaczej by mnie nie wypuścił z łazienki.
- Idziemy na karaoke - powiedział i pociągnął dziewczyną w stronę drzwi. Nie protestowała, bo i tak wiedziała, że z nim nie wygra.
Jeszcze 1 lub 2 części. Mam nadzieję, że ta wam się spodoba.
Niektóre z os będą nieco dłuższe, a niektóre krótsze. Czekam na wasze opinie
3 KOMENTARZE=CZĘŚĆ 2
Suuupcioooo !
OdpowiedzUsuńKocham Dielettę, a ten OS zapowiada sie swietnie ! <333
świetny TWO-THREE SHOT :D
OdpowiedzUsuńChcę dalej :D
Najlepszy filmik ^^
wpadnij do mnie: http://violetta-story.blogspot.com
Masz talent do pisania :3
OdpowiedzUsuńSuper c:
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz :)
Czekam na,next *--*