Hej, no więc na początku chciałam się przedstawić. Jestem Ania, ale mój pseudonim w internetach i blogosferze to Ańćć. Mam 15 lat i mieszkam w małej miejscowości koło Częstochowy.
Piszę opowiadanie o Darach Anioła o tu: http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com.
Będę współprowadzić tego oto bloga i publikować na nim swoje One Party.
Mam nadzieję, że moja premierowa praca tutaj wam się spodoba. Dajcie znać w komentarzach.
Dwudziestosiedmioletni Leon Verdas
opuścił Studio OnBeat, w którym pełni funkcję dyrektora i
nauczyciela śpiewu. Leon niewiele się zmienił z wyglądu. Do
ciemnobrązowych, postawionych na żel włosów i ładnych zielonych
oczu doszedł kilkudniowy, dodający męskości zarost i kilka mało
widocznych zmarszczek. Wciąż nosi koszule w kratę, czasami
dokłada marynarkę lub krawat.
Idzie właśnie odebrać z przedszkola
córkę. Córkę jego i Violetty. Wychowuje sześcioletnią Melody
samotnie, pomagają mu jedynie jego rodzice i od czasu do czasu
przyjaciele. Dziewczynka wygląda identycznie jak jej mama. Te same
gęste, brązowe włosy, identyczne, duże, błyszczące oczy w
kolorze czekolady. Ten sam perlisty śmiech. Niemal skopiowane rysy
twarzy. Dostała imię na cześć ich wspólnej pasji do muzyki i
mieli nadzieję, że odziedziczy po nich talent. Oczywiście mieli
rację.
Mała Melody nic nie wie o swojej
mamie. Violetta wyjechała gdy Mel, bo tak na nią mówiła, miała
niecałe 2 latka. Castillo podpisała kontrakt płytowy, jednak nie
przeczytała go dokładnie. Myślała, że po paru miesiącach wróci
do córki i męża, niestety umowa obowiązywała ją przez 3 długie
lata.
Proste obliczenia matematyczne
podpowiadają, że coś tu się nie zgadza. 2+3=5. Więc gdzie się
podziewa pani Verdas? Sześcioletnia Melody od ponad roku powinna
znów mieć matkę.
Leon odebrał córkę z przedszkola.
Jak co dzień zaraz po przyjściu do domu włączył małej bajkę a
sam zajął się gotowaniem dla nich obiadu.
Podał posiłek do stołu. Przez
dłuższy czas jedli w milczeniu. Mała Mel spytała:
-Tatusiu, powies mi coś o mamusi?
Tak bardzo bał się usłyszeć tego
pytania. Wiedział, ze córka w końcu je zada, ale nie sądził, że
tak szybko. Nie miał jeszcze gotowej odpowiedzi. Co miał jej
powiedzieć? „Córciu, twoja mama porzuciła nas dla kariery
muzycznej”. Nie mógłby. To złamałoby jej małe, ale niezwykle
wrażliwe serduszko, tak jak przed laty złamało jego serce. Wciąż
cierpiał po utracie miłości swojego życia.
Przeglądał pamiątki, czytał jej
pamiętniki i listy, które z czasem przestały przychodzić.
Czasami, w najgorszych momentach nawet płakał. Największy bój
sprawiały mu jednak ich wspólne piosenki.
Spojrzał w czekoladowe oczy przed
sobą, takie oczy posiadają tylko dwie najważniejsze kobiety w jego
życiu. Jedna z nich wyjechała i nie widział jej od 5 lat, druga
siedzi przed nim i czeka na odpowiedź. Zasługuje na to by wiedzieć.
-Co chciałaby wiedzieć o mamusi?
Decyzja podjęta. Klamka zapadła.
-Wsystko! - zasepleniła z radością
Melody.
Jej oczy rozbłysły. Była bardzo
ciekawa.
-Od czego by tu zacząć... -
zastanowił się na głos.
Chwilę później opowiedział córce
całą ich wspólną przeszłość, rozpoczynając od momentu gdy
uratował ją od zderzenia z deskorolkarzami...
Leon jak co dzień
szedł do pracy, do Studia OnBeat. Około godziny 9.00 przekroczył
próg szkoły.
Swobodnie
poruszając się do dobrze znanych sobie korytarzach dotarł do
pokoju nauczycielskiego. Przywitał się zresztą kadry i z kawą w
ręku skierował do swojego gabinetu. Przygotował się do zajęć,
dopił napój z kofeiną, po czym z pustym kubkiem w jednej i
notatkami w drugiej ręce wyszedł w pomieszczenia.
Czytał właśnie
trzeci akapit tekstu, gdy poczuł, że na kogoś wpada. Zawartość
kubka, czyli resztki kawy wylądowały na jego nowej, błękitnej
koszuli.
Podniósł wzrok,
spoglądając na sprawczynie wielkiej, czarnej plamy na jego ubraniu.
Przed nim stała drobna, wątła kobieta. Na oko jego rówieśniczka.
Miała na sobie czarną, lekką bluzkę, spodnie tego samego koloru,
granatową chustę i okulary przeciwsłoneczne, duże na połowę jej
twarzy.
-Przepraszam –
powiedziała słabym głosem.
Głosem tak
znajomym, tak bliskim jego sercu. Tak wiele wspomnień ożyło w nim
po usłyszeniu tego jednego, krótkiego słowa. Głosem, który
wypowiedział do niego kiedyś „Kocham Cię. Najbardziej na
świecie.” , „Tak. Zostanę twoją żoną”, ale też „Wrócę
z parę miesięcy, niedługo się zobaczymy. Będę tęsknić”. Ale
czy to możliwe? Czy ta kobieta może być nią? Ciemne, matowe,
zaniedbane włosy sięgały jej niemal do pasa. Skóra na twarzy była
poszarzała, bez grama makijażu. Usta suche, blade, wygięte
kącikami ku dołowi. Czarne, skromne ubrania, które wisiały na jej
wychudzonym ciele. Biała, skośna blizna przechodząca przez czoło
i łuk brwiowy.
Leon stał tak z
szokiem i niedowierzaniem malującym się na twarzy. Jego źrenice
powiększyły się niemal dwukrotnie, by móc chłonąć więcej
szczegółów. Między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. Umysł
zaprzątały miliony myśli, sprzecznych ze sobą.
Violetta
przyglądała mu się zza ciemnych okularów. Coś, jakby wewnętrzny
głos podpowiadało jej, że skądś go zna. Zdjęła okulary by móc
lepiej się przyjrzeć.
Gdy Leon ujrzał
ten czekoladowe tęczówki wyzbył się wszystkich wątpliwości co
do tego kogo widzi. Chciał porwać ją w ramiona, wyściskać,
pocałować, usłyszeć, że za nim tęskniła, że go kocha.
Niestety szok sparaliżował całe jego ciało.
-Vvv... Violetta ?
- spytał jąkając się
-Ttaak. Czy ty
jesteś Leon Verdas?
Ach no tak. Mógł
się przecież tego spodziewać. Minęło 5 lat odkąd się widzieli.
On poznał ją mimo, że tak bardzo się zmieniła. A ona go nie
pamięta. Najzwyczajniej w świecie zapomniała o jego istnieniu.
-Tak.
Zdziwił się gdy
zamiast odpowiedzieć sięgnęła do torby i wyjęła z niej
pamiętnik. Z wyrazem skupienia na twarzy, przewracała pospiesznie
kartki. W końcu zatrzymała się i zaczęła czytać na głos:
-„Leon dziś
pokarze mi nasz nowy dom. Już nie mogę się doczekać. Patrzę w te
jego niesamowicie zielone oczy i zastanawiam się czy zasłużyłam
sobie na takiego mężczyznę. Leona Verdas mojego wspaniałego męża,
ojca mojej córeczki. To moje dwa największe skarby.”
Spojrzała w jego
oczy i coś w niej drgnęło. Przypomniała sobie jak uratował ją
przed zderzeniem z chłopakiem na deskorolce, bo wtedy po raz
pierwszy ujrzała te szmaragdowe tęczówki. Nieświadomie uroniła
kilka łez.
-Proszę, nie
płacz. - powiedział ścierając słone krople płynące po jej
policzku.
-Leon. Ja... ja nic
nie pamiętam. Nie pamiętam swojego życia, ciebie, swojej córki,
rodziny. Błagam cię zrób coś...
Teraz rozpłakała
się na dobre. Trzęsła się i roniła łzy. Szatyn bez namysłu
mocno ją przytulił. Wprowadził do swojego gabinetu. Wciąż
trzymając ją w ramionach i delikatnie głaszcząc po plecach,
szeptał jej, że wszystko będzie dobrze, pomoże jej, wszystko
sobie przypomni.
Gdy już się
uspokoiła i przestała moczyć jego koszulę zapytał:
-Jak to się stało,
że nic nie pamiętasz?
-Więc, wiem tylko
tyle, że rok temu przeżyłam katastrofę lotniczą. Samolot się
rozbił. Trafiłam do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Miałam
trzy poważne operacje i cudem wyszłam z tego wszystkiego. Na skutek
obrażeń straciłam pamięć. Mój ojciec German zabrał mnie do
kliniki w Hiszpanii. I właśnie tam spędziłam ostatni rok. Tata
mówił, że nie mam rodziny, przyjaciół. Wiedziałam tylko, że
urodziłam się w Madrycie i że moja mama zmarła jak byłam mała.
-Jak on mógł –
przerwał jej zły na inżyniera.- Tak cię okłamać. Znowu. Nie
urodziłaś się w Madrycie, tylko tutaj w Buenos Aires. Masz
przyjaciół, ciocię, córkę i mnie.
-Wiem. Kilka dni
temu znalazłam to – powiedziała wskazując pamiętnik. -
Przeczytałam i nie mogłam uwierzyć. Musiałam jednak dowiedzieć
się prawdy. Tata wyjechał kilka dni temu w sprawach służbowych a
ja uciekałam z domu. Proszę powiedz mi wszystko co o mnie wiesz.
Leon zaczął jej
opowiadać. Usłyszałam mniej więcej to co parę dni temu mała
Melody. Słuchała z zaciekawieniem i wzruszeniem. Darzyła go
zaufaniem i wierzyła w każde słowo.
-Wierzysz mi? -
spytał dla pewności.
-Oczywiście, że
tak.
-Nawet w to, że
jestem twoim mężem? Przecież zupełnie mnie nie pamiętasz.
-Wierzę. Kiedy tak
obok mnie siedzisz czuję jakieś magiczne przyciąganie do ciebie.
Każda komórka mojego ciała chce być blisko ciebie, czuć twoje
ciepło, chłonąć twój zapach. Czuję jakby łączyła nas nić,
cienka i niewidzialna, ale jednocześnie mocna i nie do przerwania.
Lekarz kiedyś powiedział mi, że potrzebuję silnych bodźców by
wspomnienia wróciły. - zrobiła pauzę a on spojrzał na nią z
zapytaniem w oczach. Biła się z myślami, ale w końcu zebrała się
na odwagę. Wzięła głęboki wdech i dodała szeptem – Pocałuj
mnie.
Jemu nie trzeba
było powtarzać drugi raz. Przysunął się i złączył ich usta w
czułym, delikatnym pocałunku. Wyrażał on jego miłość i
tęsknotę.
Gdy tylko poczuła
jego usta na swoich przeszedł ją jakże znany dreszcz przyjemności.
W jednej sekundzie miliony wspomnień zalały jej umysł. Tych
dobrych jak i tych bolesnych. Już wiedziała kim jest.
Leon niechętnie
oderwał się od swojej żony. Spojrzał na nią z niepewnością i
pewnego rodzaju lękiem. Lękiem przed tą bolesną i smutną wersją
wydarzeń.
-I ? -zapytał.
-Przypomniałam
sobie.
Obydwoje
uśmiechnęli się.
-Kocham Cię –
wyszeptał czule ścierając samotną łzę wzruszenia.
-Ja ciebie też
kocham.
-Chodź, jest ktoś
kto chce cię poznać – zakomunikował po czym wstał i wyciągnął
do niej rękę.
-Melody –
wyszeptała i ujęła jego dłoń.
Oooo....
OdpowiedzUsuńJaki ładny...
♥