Strony

19.8.14

Leonetta - "Po latach" - by. Ańćć.

Hej, no więc na początku chciałam się przedstawić. Jestem Ania, ale mój pseudonim w internetach i blogosferze to Ańćć. Mam 15 lat i mieszkam w małej miejscowości koło Częstochowy. 
Piszę opowiadanie o Darach Anioła o tu: http://clary-nocna-lowczyni.blogspot.com.
Będę współprowadzić tego oto bloga i publikować na nim swoje One Party. 
Mam nadzieję, że moja premierowa praca tutaj wam się spodoba. Dajcie znać w komentarzach. 

Dwudziestosiedmioletni Leon Verdas opuścił Studio OnBeat, w którym pełni funkcję dyrektora i nauczyciela śpiewu. Leon niewiele się zmienił z wyglądu. Do ciemnobrązowych, postawionych na żel włosów i ładnych zielonych oczu doszedł kilkudniowy, dodający męskości zarost i kilka mało widocznych zmarszczek. Wciąż nosi koszule w kratę, czasami dokłada marynarkę lub krawat.
Idzie właśnie odebrać z przedszkola córkę. Córkę jego i Violetty. Wychowuje sześcioletnią Melody samotnie, pomagają mu jedynie jego rodzice i od czasu do czasu przyjaciele. Dziewczynka wygląda identycznie jak jej mama. Te same gęste, brązowe włosy, identyczne, duże, błyszczące oczy w kolorze czekolady. Ten sam perlisty śmiech. Niemal skopiowane rysy twarzy. Dostała imię na cześć ich wspólnej pasji do muzyki i mieli nadzieję, że odziedziczy po nich talent. Oczywiście mieli rację.
Mała Melody nic nie wie o swojej mamie. Violetta wyjechała gdy Mel, bo tak na nią mówiła, miała niecałe 2 latka. Castillo podpisała kontrakt płytowy, jednak nie przeczytała go dokładnie. Myślała, że po paru miesiącach wróci do córki i męża, niestety umowa obowiązywała ją przez 3 długie lata.
Proste obliczenia matematyczne podpowiadają, że coś tu się nie zgadza. 2+3=5. Więc gdzie się podziewa pani Verdas? Sześcioletnia Melody od ponad roku powinna znów mieć matkę.
Leon odebrał córkę z przedszkola. Jak co dzień zaraz po przyjściu do domu włączył małej bajkę a sam zajął się gotowaniem dla nich obiadu.
Podał posiłek do stołu. Przez dłuższy czas jedli w milczeniu. Mała Mel spytała:
-Tatusiu, powies mi coś o mamusi?
Tak bardzo bał się usłyszeć tego pytania. Wiedział, ze córka w końcu je zada, ale nie sądził, że tak szybko. Nie miał jeszcze gotowej odpowiedzi. Co miał jej powiedzieć? „Córciu, twoja mama porzuciła nas dla kariery muzycznej”. Nie mógłby. To złamałoby jej małe, ale niezwykle wrażliwe serduszko, tak jak przed laty złamało jego serce. Wciąż cierpiał po utracie miłości swojego życia.
Przeglądał pamiątki, czytał jej pamiętniki i listy, które z czasem przestały przychodzić. Czasami, w najgorszych momentach nawet płakał. Największy bój sprawiały mu jednak ich wspólne piosenki.
Spojrzał w czekoladowe oczy przed sobą, takie oczy posiadają tylko dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Jedna z nich wyjechała i nie widział jej od 5 lat, druga siedzi przed nim i czeka na odpowiedź. Zasługuje na to by wiedzieć.
-Co chciałaby wiedzieć o mamusi?
Decyzja podjęta. Klamka zapadła.
-Wsystko! - zasepleniła z radością Melody.
Jej oczy rozbłysły. Była bardzo ciekawa.
-Od czego by tu zacząć... - zastanowił się na głos.
Chwilę później opowiedział córce całą ich wspólną przeszłość, rozpoczynając od momentu gdy uratował ją od zderzenia z deskorolkarzami...
Leon jak co dzień szedł do pracy, do Studia OnBeat. Około godziny 9.00 przekroczył próg szkoły.
Swobodnie poruszając się do dobrze znanych sobie korytarzach dotarł do pokoju nauczycielskiego. Przywitał się zresztą kadry i z kawą w ręku skierował do swojego gabinetu. Przygotował się do zajęć, dopił napój z kofeiną, po czym z pustym kubkiem w jednej i notatkami w drugiej ręce wyszedł w pomieszczenia.
Czytał właśnie trzeci akapit tekstu, gdy poczuł, że na kogoś wpada. Zawartość kubka, czyli resztki kawy wylądowały na jego nowej, błękitnej koszuli.
Podniósł wzrok, spoglądając na sprawczynie wielkiej, czarnej plamy na jego ubraniu. Przed nim stała drobna, wątła kobieta. Na oko jego rówieśniczka. Miała na sobie czarną, lekką bluzkę, spodnie tego samego koloru, granatową chustę i okulary przeciwsłoneczne, duże na połowę jej twarzy.
-Przepraszam – powiedziała słabym głosem.
Głosem tak znajomym, tak bliskim jego sercu. Tak wiele wspomnień ożyło w nim po usłyszeniu tego jednego, krótkiego słowa. Głosem, który wypowiedział do niego kiedyś „Kocham Cię. Najbardziej na świecie.” , „Tak. Zostanę twoją żoną”, ale też „Wrócę z parę miesięcy, niedługo się zobaczymy. Będę tęsknić”. Ale czy to możliwe? Czy ta kobieta może być nią? Ciemne, matowe, zaniedbane włosy sięgały jej niemal do pasa. Skóra na twarzy była poszarzała, bez grama makijażu. Usta suche, blade, wygięte kącikami ku dołowi. Czarne, skromne ubrania, które wisiały na jej wychudzonym ciele. Biała, skośna blizna przechodząca przez czoło i łuk brwiowy.
Leon stał tak z szokiem i niedowierzaniem malującym się na twarzy. Jego źrenice powiększyły się niemal dwukrotnie, by móc chłonąć więcej szczegółów. Między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. Umysł zaprzątały miliony myśli, sprzecznych ze sobą.
Violetta przyglądała mu się zza ciemnych okularów. Coś, jakby wewnętrzny głos podpowiadało jej, że skądś go zna. Zdjęła okulary by móc lepiej się przyjrzeć.
Gdy Leon ujrzał ten czekoladowe tęczówki wyzbył się wszystkich wątpliwości co do tego kogo widzi. Chciał porwać ją w ramiona, wyściskać, pocałować, usłyszeć, że za nim tęskniła, że go kocha. Niestety szok sparaliżował całe jego ciało.
-Vvv... Violetta ? - spytał jąkając się
-Ttaak. Czy ty jesteś Leon Verdas?
Ach no tak. Mógł się przecież tego spodziewać. Minęło 5 lat odkąd się widzieli. On poznał ją mimo, że tak bardzo się zmieniła. A ona go nie pamięta. Najzwyczajniej w świecie zapomniała o jego istnieniu.
-Tak.
Zdziwił się gdy zamiast odpowiedzieć sięgnęła do torby i wyjęła z niej pamiętnik. Z wyrazem skupienia na twarzy, przewracała pospiesznie kartki. W końcu zatrzymała się i zaczęła czytać na głos:
-„Leon dziś pokarze mi nasz nowy dom. Już nie mogę się doczekać. Patrzę w te jego niesamowicie zielone oczy i zastanawiam się czy zasłużyłam sobie na takiego mężczyznę. Leona Verdas mojego wspaniałego męża, ojca mojej córeczki. To moje dwa największe skarby.”
Spojrzała w jego oczy i coś w niej drgnęło. Przypomniała sobie jak uratował ją przed zderzeniem z chłopakiem na deskorolce, bo wtedy po raz pierwszy ujrzała te szmaragdowe tęczówki. Nieświadomie uroniła kilka łez.
-Proszę, nie płacz. - powiedział ścierając słone krople płynące po jej policzku.
-Leon. Ja... ja nic nie pamiętam. Nie pamiętam swojego życia, ciebie, swojej córki, rodziny. Błagam cię zrób coś...
Teraz rozpłakała się na dobre. Trzęsła się i roniła łzy. Szatyn bez namysłu mocno ją przytulił. Wprowadził do swojego gabinetu. Wciąż trzymając ją w ramionach i delikatnie głaszcząc po plecach, szeptał jej, że wszystko będzie dobrze, pomoże jej, wszystko sobie przypomni.
Gdy już się uspokoiła i przestała moczyć jego koszulę zapytał:
-Jak to się stało, że nic nie pamiętasz?
-Więc, wiem tylko tyle, że rok temu przeżyłam katastrofę lotniczą. Samolot się rozbił. Trafiłam do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Miałam trzy poważne operacje i cudem wyszłam z tego wszystkiego. Na skutek obrażeń straciłam pamięć. Mój ojciec German zabrał mnie do kliniki w Hiszpanii. I właśnie tam spędziłam ostatni rok. Tata mówił, że nie mam rodziny, przyjaciół. Wiedziałam tylko, że urodziłam się w Madrycie i że moja mama zmarła jak byłam mała.
-Jak on mógł – przerwał jej zły na inżyniera.- Tak cię okłamać. Znowu. Nie urodziłaś się w Madrycie, tylko tutaj w Buenos Aires. Masz przyjaciół, ciocię, córkę i mnie.
-Wiem. Kilka dni temu znalazłam to – powiedziała wskazując pamiętnik. - Przeczytałam i nie mogłam uwierzyć. Musiałam jednak dowiedzieć się prawdy. Tata wyjechał kilka dni temu w sprawach służbowych a ja uciekałam z domu. Proszę powiedz mi wszystko co o mnie wiesz.
Leon zaczął jej opowiadać. Usłyszałam mniej więcej to co parę dni temu mała Melody. Słuchała z zaciekawieniem i wzruszeniem. Darzyła go zaufaniem i wierzyła w każde słowo.
-Wierzysz mi? - spytał dla pewności.
-Oczywiście, że tak.
-Nawet w to, że jestem twoim mężem? Przecież zupełnie mnie nie pamiętasz.
-Wierzę. Kiedy tak obok mnie siedzisz czuję jakieś magiczne przyciąganie do ciebie. Każda komórka mojego ciała chce być blisko ciebie, czuć twoje ciepło, chłonąć twój zapach. Czuję jakby łączyła nas nić, cienka i niewidzialna, ale jednocześnie mocna i nie do przerwania. Lekarz kiedyś powiedział mi, że potrzebuję silnych bodźców by wspomnienia wróciły. - zrobiła pauzę a on spojrzał na nią z zapytaniem w oczach. Biła się z myślami, ale w końcu zebrała się na odwagę. Wzięła głęboki wdech i dodała szeptem – Pocałuj mnie.
Jemu nie trzeba było powtarzać drugi raz. Przysunął się i złączył ich usta w czułym, delikatnym pocałunku. Wyrażał on jego miłość i tęsknotę.
Gdy tylko poczuła jego usta na swoich przeszedł ją jakże znany dreszcz przyjemności. W jednej sekundzie miliony wspomnień zalały jej umysł. Tych dobrych jak i tych bolesnych. Już wiedziała kim jest.
Leon niechętnie oderwał się od swojej żony. Spojrzał na nią z niepewnością i pewnego rodzaju lękiem. Lękiem przed tą bolesną i smutną wersją wydarzeń.
-I ? -zapytał.
-Przypomniałam sobie.
Obydwoje uśmiechnęli się.
-Kocham Cię – wyszeptał czule ścierając samotną łzę wzruszenia.
-Ja ciebie też kocham.
-Chodź, jest ktoś kto chce cię poznać – zakomunikował po czym wstał i wyciągnął do niej rękę.
-Melody – wyszeptała i ujęła jego dłoń.


1 komentarz: